Rafał Zalewski gospodaruje na 180 ha w kujawsko-pomorskim. Choć głównym działem w gospodarstwie jest produkcja zwierzęca, ważną częścią był również chów trzody chlewnej. Był, bo Zalewski już pozbył się stada 35 loch, pozostało już tylko sprzedać odchówek, jak tylko osiągnie wagę rzeźną.
- Powodem jest brak opłacalności. Ostanie ceny jakie dostawałem, to 3,50 zł/kg – mówi Zalewski. Według rolnika, opłacalność tuczu w jego przypadku zaczyna się od około 4,50 zł/kg. Przypadek Zalewskiego nie jest odosobniony, bo jak mówi, w okolicy jest więcej gospodarstw w podobnej sytuacji.
– „Świńskie dołki” były zawsze. Gdy cena żywca rosła, w sklepach ceny mięsa również rosły. Ale gdy cena w skupie spadała, w sklepach już nic się nie zmieniało. Po dziesięciu takich wahaniach wynikła ogromna różnica między ceną w skupie, a w sklepie i ludzie kupują mniej. 10 lat temu ta różnica stanowiła może ćwierć dzisiejszej – dodaje rolnik. Uważa też, że winę za taki stan rzeczy ponoszą też eksporterzy półtuszy z zachodu, u których niska cena idzie w parze z wątpliwą jakością mięsa.
Wahania cen na rynku trzody to norma, a dochodzą one nawet do 100 proc.
Pierwszy kwartał każdego roku zaczyna się spadkiem cen. Sytuacja nie co powinna się poprawić wdrugim kwartale. Najwyższe ceny powinny być w 3 kwartale. Szacuje się, że cena żywca wieprzowego powinna wynosić powyżej 4 zł/kg. Nikt dziś nie da pewności, że wróci do poziomu powyżej 4,5 zł/kg.
Komentarze