Bywać na wystawach
Pan Andrzej jest młodym człowiekiem, ale osiągnął już wiele w swoim życiu. Odnosi duże sukcesy związane z prowadzoną hodowlą zarodową trzody chlewnej. Świadczą już o tym liczne medale i puchary, zdobyte na krajowych i regionalnych wystawach zwierząt hodowlanych. Ale nie chodzi przecież tylko o miłe trofea. Uczestnictwo w tych imprezach to dla pana Andrzeja możliwość nawiązania licznych kontaktów z potencjalnymi odbiorcami hodowanego materiału zarodowego oraz wymiana doświadczeń. Choć przygotowanie zwierząt do wystaw wymaga poniesienia pewnych nakładów, ten wysiłek przynosi efekty. Prezentowane okazy zwierząt są najlepszą wizytówką, stanowiącą promocję gospodarstwa i hodowli. Wystawy to okazja, by pokazać swoją produkcję na specjalistycznym rynku trzody chlewnej. A pan Andrzej ma się czym pochwalić. Podstawowe stado zarodowe liczy 120 macior, obok PBZ, także ras Duroc i Pietrain. Ale łącznie w budynkach chlewni utrzymywanych jest około tysiąca sztuk zwierząt, zarówno do tuczu, jak i dalszej hodowli zarodowej.
Nowocześnie, z efektami
Tak duża, skoncentrowana produkcja byłaby niemożliwa bez jej ukierunkowania. Już na początku lat 80., kiedy pan Andrzej przejął wielokierunkowe gospodarstwo rolne po rodzicach, wiedział, że będzie się specjalizował w produkcji zarodowej trzody chlewnej. Konieczne więc było dla takiego profilu produkcji unowocześnienie gospodarstwa, odpowiednia modernizacja obiektów inwentarskich oraz wybudowanie nowej chlewni.
Przejawem myślenia kategoriami ekonomicznymi jest szczególne podejście do efektywności. W gospodarstwie pana Andrzeja wyraża się ona sprawną organizacją pracy, pełną mechanizacją technologicznych procesów produkcyjnych i stosowaniem optymalnych dawek pokarmowych w żywieniu trzody. – Dążenie do zwiększenia efektywności produkcji powinno być jednym z ważniejszych celów w gospodarstwie – twierdzi rolnik z Pastwy.
Przykładem tej efektywności jest w moim gospodarstwie chociażby liczba miotów, przypadających na jedną lochę, która osiągnęła poziom 2,2–2,3 i znacznie przewyższa średnią krajową. Liczba prosiąt pozyskiwanych w ciągu roku od jednej lochy wynosi zaś 24–25 sztuk. To nie jest źle – dodaje.
Mieszać i szczepić – planowo
Dużą uwagę hodowca przykłada także do gospodarki paszowej. W komponowaniu dawek pokarmowych najważniejszą rolę pełni ziarno produkowane we własnym gospodarstwie, ale potrzebne są też odpowiednie dodatki mineralne, witaminy oraz inne elementy i to we właściwych proporcjach, precyzyjnie dobrane do wieku czy płci zwierząt. Przygotowanie pasz odbywa się w gospodarstwie, więc na czas wszystkie komponenty muszą się znaleźć w jednym miejscu, tym bardziej, że do ich mieszania wykorzystywany jest specjalistyczny wóz, który na Pomorze przyjeżdża aż z okolic Leszna w województwie wielkopolskim. Bez sprawnej organizacji nawet najlepsze programy żywieniowe pozostałyby tylko w sferze planów na papierze.
W gospodarstwie pana Andrzeja planowo odbywa się przygotowanie pasz i, zgodnie z planem, chlewnie wizytowane są przez lekarza weterynarii, który na bieżąco monitoruje stan stada zwierząt i i przestrzega harmonogramu szczepień. Ale nie tylko. Weterynarz interesuje się również żywieniem zwierząt i organizacją produkcji, kontrolując wyniki produkcyjne w gospodarstwie w ścisłej współpracy z jego właścicielem. W gospodarstwie pana Andrzeja lekarz weterynarii na bieżąco współuczestniczy w precyzyjnym opracowywaniu dawek pokarmowych dla poszczególnych grup zwierząt, szczególnie tych, które uwzględniają zastosowanie pasz leczniczych.Pan Andrzej to rolnik i hodowca otwarty na wszelkie innowacje i postęp. Nic dziwnego, jest bowiem absolwentem Wydziału Rolniczego ART (aktualnie UWM) w Olsztynie, a temat jego pracy magisterskiej dotyczył upowszechniania postępu rolniczego. Równie wrażliwy na nowoczesne rozwiązania, racjonalną, planową gospodarkę jest syn hodowcy, który aktualnie studiuje na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim.
Pan Andrzej, który uważa, że w nowoczesnym rozwoju produkcji trzody chlewnej niezbędna jest stała aktualizacja wiedzy, korzysta ze specjalistycznych programów komputerowych, np. do układania dawek pokarmowych dla trzody z uwzględnieniem potrzeb poszczególnych grup wiekowych zwierząt.
Nie można się też ograniczać tylko do własnego gospodarstwa – uważa hodowca. – Potrzebna jest wymiana doświadczeń i to zarówno w skali krajowej, jak i międzynarodowej. Oto przykład. W jego gospodarstwie do krycia loch wykorzystuje się również nasienie knurów sprowadzane z Francji, Danii i Szwecji. Doskonalone tą drogą potomstwo stanowi przedmiot interesujących obserwacji i wniosków. Tym bardziej, gdy te obserwacje skonfrontuje się z preferencjami na rynku konsumenckim, obejmującymi tak subtelne aspekty, jak chociażby wybarwienie mięsa.
Skąd to dążenie do korzystania z wiedzy? Przede wszystkim z przekonania o wynikających stąd profitach, ale też z chęci udowodnienia, że fachowa wiedza znaczy więcej niż najlepiej nawet kultywowana tradycja, zaś komputer z internetem może z powodzeniem „trafić pod strzechy”, znajdując tam praktyczne zastosowanie.
W obejściu gospodarskim, a szczególnie w chlewniach, zwraca uwagę ich nowoczesne wyposażenie. Zainstalowane w kojcach autokarmiki, poidła smoczkowe, a także automatyczne zgarniaki do odchodów stanowią podstawową infrastrukturę techniczną pomieszczeń inwentarskich. W pełni zmechanizowany system zadawania pasz podnosi komfort obsługi zwierząt, tym bardziej, że w gospodarstwie znajdują się zbiorniki na zboże o pojemności 180 ton.
Telefon, fax, internet...
Pan Andrzej nie wyobraża sobie sprawnego funkcjonowania gospodarstwa bez nieograniczonego dostępu do takich środków łączności jak telefon, fax i internet.
Dzięki nim, jak przyznaje, jest bliżej klientów zainteresowanych zakupem produkowanego w gospodarstwie materiału hodowlanego, zwłaszcza że odbiorcami wyselekcjonowanych loszek i knurków są też rolnicy z odległych regionów kraju, do których często dowozi materiał hodowlany własnym transportem samochodowym. – Prawdziwą wartość telefonu docenia się wówczas – dodaje pan Andrzej – gdy rozmowy przeliczy się na minuty. A czasu nigdy nie jest za dużo, jeśli człowiek chce łączyć produkcję rolniczą z aktywnością społeczną, a prowadzenie przezeń gospodarstwa wymaga koordynacji wielu działań organizacyjnych.
A wystarczy powiedzieć, że rolnik i hodowca Andrzej Śnieg jest członkiem Zarządu Głównego i Komisji Hodowlanej Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej „POLSUS”, a także członkiem prezydium Sejmiku Wojewódzkiego w Gdańsku.
Ale jest przede wszystkim człowiekiem, który w swoim życiu i pracy umiejętnie łączy wiedzę, zdolności i aktywność. Jest to dobrym przykładem jakościowej transformacji polskiego rolnictwa.
redakcja.farmer@pwrsa.pl
Źródło: "Farmer" 14/2006
Komentarze