Grzegorz Pruszkowski z Galomina w woj. mazowieckim od 15 lat zajmuje się hodowlą trzody chlewnej.
Zdecydował się na ten rodzaj produkcji, bo jak mówi - hodowla daje większą satysfakcję. Najbardziej wtedy, gdy wie, że klienci są zadowoleni z zakupionych loszek lub knurków. W rozmowie podkreśla, że drogą do dobrych wyników w pracy hodowlanej była przez lata prowadzona ostra selekcja i codzienna dokładna obserwacja zwierząt. Aktualnie w stadzie podstawowym jest utrzymywanych 80 loch, w tym rasy: wbp, pbz i duroc.
Nie czekać na straty
Na podjęcie decyzji o brakowaniu lochy składa się wiele czynników. Niestety, jest ono szczególnie konieczne przy produkcji zwierząt hodowlanych, które są przeznaczane na sprzedaż. W dzisiejszych czasach, przy dużej konkurencji ze strony firm genetycznych i tak naprawdę malejącej liczbie potencjalnych klientów, nie można pozwolić sobie na pomyłki. Mogą one spowodować zakończenie współpracy. Sprzedawane, młode zwierzęta muszą wykazywać się jak najlepszymi parametrami, by po przejściu aklimatyzacji i adaptacji w zmienionym środowisku mogły pokazać swój pełny potencjał genetyczny.
Tak, aby nowy właściciel mógł później prowadzić rytmiczną i niezakłóconą produkcję powtarzalnych partii prosiąt, a później optymalnie przyrastających tuczników. Z tego powodu w gospodarstwie pana Grzegorza w ciągu roku jest wymieniane nawet 40 proc. stada podstawowego loch. - Wiem, że nie jest to mało, ale nie mogę sobie pozwolić na to, aby na siłę utrzymywać samice, z których nie jestem zadowolony. Byłoby to zbyt ryzykowne, bo obniżałoby jakość sprzedawanych zwierząt hodowlanych.
Dzięki temu, że prowadzę hodowlę mogę przeprowadzać ostrą selekcję, ponieważ stale w gospodarstwie dysponuję materiałem hodowlanym.
Dlatego nie czekam, aż któraś locha zacznie przynosić większe straty - mówi hodowca. W zeszłym roku z tego gospodarstwa na krajowy rynek zostało sprzedanych około 300 loch i 150 knurów.
Pozostała część produkcji jest kierowana na tucz. Roczna produkcja tucznika wynosi ok 2 tys. sztuk.
W dniu porodu
Zazwyczaj lochy w gospodarstwie hodowcy z Galomina są użytkowane do 5-6 miotu. Jak w każdym gospodarstwie, zdarzają się wyjątkowe sztuki, które rodzą 8, a nawet 9 miot, lecz są to sporadyczne przypadki. Wybór przy szłych matek zaczyna się już w momencie ich porodu. W dniu przyjścia prosiąt na świat hodowca zaczyna już podejmować pierwsze decyzje. Przyszłe loszki hodowlane pochodzą od matek, które odchowały już 3 liczne mioty, powyżej 12 prosiąt w dniu odsadzenia.
Jest to uzasadnione, bo na tym etapie lochy mogą w pełni wykazać swój potencjał rozrodczy, a my mamy już zebrane dane z poprzednich miotów, które możemy przeanalizować. Dlatego zawsze na matki warto wybierać prosięta z miotów od loch, które rodziły trzeci lub czwarty raz - są one już w pełni dojrzałe fizjologicznie i mają bardziej stabilną masę ciała w porównaniu do młodszych samic.
Nie bez znaczenia jest też masa urodzenia, która w pierwszych dobach decyduje o przeżyciu osesków. W tym gospodarstwie nie ma z tym problemu, jak mówi pan Grzegorz, w miotach nie zdarzają się prosięta z masą poniżej 1 kg. Wręcz przeciwnie - 1 kg to minimum.
Hodowca zwraca uwagę na to aby loszki pochodziły z miotów, w których urodziła się większa liczba loszek niż knurków. Takie działanie jest w pełni uzasadnione. Badania naukowe wykazały, że już podczas życia płodowego, wewnątrz macicy loszki są poddane działaniu androgenów - hormonów męskich, wytwarzanych przez płody męskie. To oddziaływanie nie pozostaje obojętne dla wyników reprodukcyjnych loch w przyszłości. Jeżeli loszka pochodziła z miotu, gdzie ilościowo przeważały osobniki męskie, to może się wykazywać m.in. mniejszą opiekuńczością i troskliwością w stosunku do prosiąt, mieć gorsze wyniki w inseminacji, a nawet w odchowie prosiąt.
Loszki od mlecznej matki
Kolejnym argumentem, którym kieruje się hodowca przy wyborze loszek hodowlanych, jest fakt, że muszą one pochodzić od mlecznej lochy. - Dzisiaj mamy do czynienia z plennymi lochami, które mają liczne mioty. Czasami rodzą się rekordowe mioty, jak np. 18 szt.
prosiąt. Dlatego jeszcze ważniejsze od tego, czy locha jest w stanie urodzić dużą liczbę prosiąt, jest to, aby była w stanie je wykarmić - tłumaczy pan Grzegorz.
Prosię na przyrost jednego kilograma masy ciała potrzebuje 3,8 kg mleka, co oznacza, że jeśli prosięta mają średnio przyrastać około 230 g na dzień, a w miocie mamy 12 prosiąt, to locha dziennie musi wyprodukować około 11 kg mleka. Jest to ogromne wyzwanie dla organizmu samicy. W pobudzaniu mleczności pomaga częste karmienie loch na porodówce. Lochy na porodówce są karmione trzy razy dziennie, jednocześnie hodowca lub pracownik obiektu robi obchód pomieszczeń inwentarskich.
Pasza jest zadawana ręcznie do koryt, pozwala to na bardziej precyzyjne i indywidualne dostosowanie wielkości dziennej dawki pokarmowej dla każdej lochy, np. gdy któraś z karmiących matek ma widocznie gorszą kondycję masy ciała w porównaniu do innych. Oprócz tego, że tak częste karmienie korzystnie wpływa na utrzymanie dobrej kondycji loch i zdrowia układu moczowo-płciowego - poprzez zachęcanie lochy do częstszego wstawania - jest też dobrą okazją do doglądania samic.
Bez meblowania miotów też się udaje
W momencie odsadzenia, w 28 dniu życia prosiąt, młode w gospodarstwie Grzegorza Pruszkowskiego mają minimum 8 kg masy ciała. Jest to dobry wynik, który potwierdza dobrą mleczność i kondycję matek oraz prawidłową masę prosiąt w chwili urodzenia.
Warto pamiętać o tym, że taki wynik jest trudniej osiągnąć, gdy nie mamy możliwości meblowania miotów.
- Hodowca nie może pozwolić sobie na to, aby przegrupowywać oseski po porodzie pomiędzy lochami. Cały miot musi się wychować u swojej matki, jest to wymóg hodowli. Dlatego, gdy któraś z macior ma mniejszy miot, nie możemy do niej przenieść prosiąt z bardzo licznego miotu, tak aby mioty przy każdej losze w grupie były równomiernie karmione, a później bardziej wyrównane wagowo. Nie możemy też pozbierać najsłabszych prosiąt i stworzyć słabszej grupy do wykarmienia przez mamkę - mówi Grzegorz Pruszkowski.
To powoduje, że producentowi trudniej jest wpływać na wyrównane przyrosty prosiąt w trakcie odchowu przy matce.
Dodatkowym powodem braku mamki jest cykl produkcji, w którym oproszenia w gospodarstwie Grzegorza Pruszkowskiego odbywają się co trzy tygodnie.
Trudniej byłoby później wprowadzić lochę ponownie do rozrodu niż w cotygodniowym cyklu oproszeń.
Brak mamki jest podyktowany również mniejszą skalą produkcji, jeżeli chodzi o wielkość stada, która w przypadku pana Grzegorza wynosi 80 loch w stadzie podstawowym, do tego dochodzi również pojemność pomieszczeń inwentarskich pod kątem dostępności kojców na porodówce.
Hodowlane na innych zasadach niż tuczniki
Jeszcze w kojcu porodowym w trzecim tygodniu życia, prosięta wybrane do hodowli mają tatuowany na uszach numer, co później wyróżnia je w grupie warchlaków. Zalecenia żywieniowe mówią o tym, że aby zapewnić tempo wzrostu, które nie będzie ograniczało dojrzewania płciowego, selekcja wstępna loszek powinna zawierać wymóg osiągnięcia minimalnej masy ciała, około 85 kg w 140. dniu życia (średni przyrost życiowy wynosi 600-610 g/dobę). Do wieku 20 tyg. zaleca się intensywne żywienie (do woli). Umożliwia to wykorzystanie dużych, genetycznie uwarunkowanych możliwości wzrostu oraz zapobiega opóźnieniu dojrzewania płciowego. Po przekroczeniu masy 85 kg zastosowanie żywienia umiarkowanego ma na celu wyhamowanie tempa wzrostu oraz zmniejszenie odkładania tłuszczu i kontynuację spokojnego dojrzewania organizmu lochy.
W gospodarstwie pana Grzegorza zwierzęta hodowlane są żywione do masy 70 kg intensywnie tą samą paszą co tuczniki. Po osiągnięciu tej masy loszki są przeprowadzane do oddzielnych kojców grupowych. Zaczynają otrzymywać paszę z mieszanką paszową uzupełniającą z przeznaczeniem dla zwierząt hodowlanych, która ma zapewnić umiarkowany wzrost. Pasza pokrywa rosnące specjalne zapotrzebowanie młodych zwierząt hodowlanych na witaminy, mikro- i makroelementy.
Kolejnym etapem w selekcji loszek jest ocena przyżyciowa zwierząt przez współpracującego z gospodarstwem zootechnika POLSUS. Lochy są oceniane w wieku 5 miesięcy, gdy osiągają masę ciała bliską 100 kg. Oceny dokonuje się na podstawie pomiarów grubości słoniny i wysokości "oka" polędwicy.
Jeżeli na tym etapie u loszek zauważy się wady w budowie ciała, to nie są one sprzedawane jako zwierzęta hodowlane.
Po przeprowadzaniu pomiarów loszki są żywione ekstensywnie, tak aby nie doszło do nadmiernego ich otłuszczenia.
Komentarze