W Lesie Zwierzynieckim w Białymstoku zawieszona została w czwartek na drzewie kłoda bartna; zasiedlone w niej pszczoły mają wspierać ekosystem w ramach projektu ochrony owadów zapylających w mieście. Zasiedlona jest też barć w starej sośnie, w planie jest kolejna kłoda bartna.
To najprawdopodobniej pierwszy w Polsce miejski projekt tego typu. Podobne realizowali dotąd przede wszystkim leśnicy w lasach państwowych.
Barcie wydrążane są w drzewie; to rodzaj specjalnie przygotowanej dziupli z zewnątrz zabezpieczonej tak, by nie miały tam dostępu dzikie zwierzęta. Kłody bartne to wydrążone kawałki drewna, przeważnie o długości 1,5-2 m, przygotowywane specjalnie dla dzikich pszczół i wieszane na drzewach.
W projektach realizowanych przez leśników takie miejsca są przygotowywane na potrzeby pszczół dziko żyjących w lasach. W Białymstoku barć i pierwsza z dwóch kłód zostały zasiedlone sztucznie, poprzez introdukcję tam rojów pszczół jednej odmiany. Kolejna kłoda ma być przygotowana, zasiedlona i zawieszona na drzewie w Lesie Zwierzynieckim za kilka dni.
Pszczołami będzie się opiekował pszczelarz Mikołaj Mak, który od ubiegłego roku zajmuje się też miejską pasieką.
- Pszczoły było łatwiej znaleźć niż taką sosnę, bo tutaj akurat sosen jest mało - przyznał pan Mikołaj, pokazując w czwartek dziennikarzom barć w Lesie Zwierzynieckim.
Wydrążono ją w obumarłym drzewie, które jest jednak w na tyle dobrym stanie, że mogło być wykorzystane na potrzeby pszczół. Pszczelarz nie wykluczył, że w przyszłym roku uda się zebrać z barci nieco miodu, choć zaznaczył, że kluczowym celem projektu jest działalność proekologiczna.
W jego ocenie, konieczne było zasiedlenie barci i kłody rojami, zamiast oczekiwania na to, aż miejsce same zajmą dziko żyjące pszczoły. Mówił, że takie miejsce świeżo po wykonaniu, z zapachem np. oleju z pilarki spalinowej, musiałoby nawet kilka lat wietrzyć się i wracać do stanu naturalnego, by zainteresowały się nim owady. Dodał, że roje zasiedlone w Lesie Zwierzynieckim zostały zaopatrzone w zimowe zapasy, tak by pszczoły mogły ten okres przetrwać.
Wybrana została odmiana pszczół, które dobrze sobie radzą w terenach miejskich, są odporne na przezimowanie, choroby, i nie są agresywne.
- Spodziewamy się, że będzie to miejsce odwiedzane przez mieszkańców, a studenci uniwersytetu będą tu przychodzić w ramach zajęć - powiedział Andrzej Karolski, dyrektor departamentu gospodarki komunalnej Urzędu Miasta w Białymstoku.
Przypomniał, że w ramach działań edukacyjnych związanych z projektem ochrony owadów zapylających, miasto realizuje kilkanaście różnych zadań.
Miejsce będzie zabezpieczone, znajdzie się tam tablica informacyjna. W pobliżu przebiega Aleja im. Aliny i Andrzeja Myrchów, stworzona w celu uhonorowania założycieli i twórców biologii akademickiej w Białymstoku. Miasto ma w niedługim czasie ogłosić przetarg na przebudowę i zagospodarowanie tej alei - projektu do budżetu obywatelskiego miasta na 2020 rok.
Tradycje bartne związane z dzikimi pszczołami zaniknęły w Polsce w XVIII wieku i na początku XIX wieku, nie tylko z powodu rozwoju rolnictwa, przemysłu czy bardziej efektywnych metod hodowli pszczół, ale również przez zakazy administracyjne. Dzikie pszczoły ginęły też na skutek warrozy - pasożytniczej choroby, która panowała wśród tych owadów w Europie.
Od kilku lat m.in. dzięki leśnikom, bartnictwo odradza się w polskich lasach. W północno-wschodniej Polsce największy taki projekt realizowany był z inicjatywy nadleśnictwa Augustów (Puszcza Augustowska), wspólnie z trzema innymi nadleśnictwami: Browsk (Puszcza Białowieska), Maskulińskie (Puszcza Piska) i Supraśl (Puszcza Knyszyńska), warszawską SGGW i Uniwersytetem w Białymstoku.
Blisko dwuletnie działania obejmowały m.in. budowę (czyli tzw. dzianie) barci i kłód bartnych (nadrzewnych uli), szkolenia potencjalnych bartników, tworzenie ścieżek edukacyjnych, badania naukowe m.in. genetyki pszczół leśnych oraz analizy prawne.

WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)