Elektryczny ciągnik to hasło, które nie jest tak oczywiste, jakim mogłoby się wydawać. W końcu do tej pory nie mieliśmy zbyt wielu projektów tego typu, nie licząc Fendta X, o którym wielu zapewne zapomniało z racji tego, że nic wokół tego modelu się nie dzieje. Tymczasem amerykański producent prezentuje, wydawać by się mogło, niemal kompletne rozwiązanie w postaci ciągnika z systemem SESAM (Sustainable Energy Supply for Agricultural Machines), który może znaleźć zastosowanie w segmentach mocy aż do 300 kW.
Trzeba jednak powstrzymać entuzjazm, bowiem sam system jak i wyposażony w niego ciągnik, są wciąż w fazie testów i prac projektowych. Niemniej już podczas targów SIMA 2017 będziemy mogli zobaczyć dość zaawansowany prototyp elektrycznego ciągnika John Deere.
To, co w takich maszynach budzi najwięcej obaw, to ich funkcjonalność związana z możliwościami gromadzenia energii. System SESAM w zaprezentowanym prototypie składa się z baterii trakcyjnej (na ogniwach Li-ion) o pojemności 130 kWh, pracującej przy napięciu 670 V.
Do napędu ciągnika przewidziano dwa silniki o mocy 150 kW każdy, które mają za zadanie napędzać zarówno układ jezdny (poprzez standardową przekładnię mechaniczną wraz ze zwolnicami) jak i WOM oraz pompy hydrauliki, układ chłodzenia, sprężarkę klimatyzacji i kompresor. W takiej konfiguracji ciągnik ma mieć możliwość przejechania około 55 km, niestety nie zdradzono dokładnych możliwości maszyny np. podczas pracy z maszynami. Te poznamy podczas SIMY.
Jak podaje producent system SESAM ma mieć możliwość odzyskiwania energii w trakcie hamowania czy zjazdu z wzniesienia. Jego największą zaletą ma być możliwość wykorzystania na tzw. „ekologicznej farmie”, gdzie oprócz wykonywania prac polowych bez emisji szkodliwych substancji, można wykorzystać go jako magazyn energii, który podłączony do sieci ładuje się w czasie pracy np. turbin wiatrowych, ogniw słonecznych czy niższej taryfy, aby posłużyć jako źródło energii w czasie zwiększonego zapotrzebowania. Co ciekawe plany lub też koncepcje Amerykanów wykraczają daleko poza zastosowanie tylko w ciągnikach.
Oczywiście elektrycznym maszynom rolniczym można w tej chwili zarzucić wiele, podobnie jak ma to miejsce w przypadku samochodów czy autobusów elektrycznych. Przede wszystkim wysoką cenę, mały zasięg (możliwy czas pracy) czy w końcu ogromny koszt wymiany baterii trakcyjnej – ta w systemie JD ma wytrzymać co najmniej 3000 cykli. Niemniej zaprezentowany przez John Deere'a prototyp będzie jedną z ciekawszych nowinek, które zagoszczą podczas francuskich targów.
Komentarze