Każdy kto jeździł Tarpanem dobrze wie jak trudny w użytkowaniu był to pojazd. Wprawdzie nadwozie nie było brzydkie, a konstruktorzy zrobili wiele by Tarpan był jak najbardziej praktyczny, to PRL-owska rzeczywistość szybko weryfikowała produkt z Antoninka. Tarpan był źle zmontowany, elementy nadwozia do siebie nie pasowały, a silnik przesunięto zbyt mocno do tyłu pojazdu, co powodowało trudności w codziennej obsłudze samochodu.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że dyrekcja i kierownictwo wielkopolskiej fabryki od samego początku było świadome błędów konstrukcyjnych, niedoróbek jakościowych i nie zawsze dobrego montażu. Dlatego wciąż wdrażano nowe technologie i próbowano jakoś unowocześnić pojazd.
Tarpan z silnikiem Fiata
Jednym z ważniejszych posunięć było uzupełnienie oferty o model F-233 wyposażony w silnik znany z Polskiego Fiata 125p. Czterocylindrowy motor typu 115C o pojemności skokowej 1481 cm³, osiągający moc 75 KM nie był wyjściem idealnym, ale pozwalał odróżnić produkt z Wielkopolski od Żuka czy Nysy.

Czytaj więcej
50-lecie Tarpana. Motoryzacja rolnictwu. Część 2W produkowanym od 1976 r. modelu F-233 wzrosła prędkość maksymalna do 110 km/h oraz ogólna dynamika, co nie oznacza, że samochód od tego momentu dobrze sobie radził w terenie. Nadal brakowało mocy, a niekoniecznie życzliwie patrzące w stronę FSR FSO wysyłało do Antoninka najgorsze egzemplarze silników.

Innym prototypem z tego okresu jest model 235, w którym wzmocniono ramę w taki sposób by wóz mógł przewieść nawet 1000 kg ładunku. Innymi modernizacjami w modelu 235 były m. in. nowe zależne zawieszenie kół przednich, nowa atrapa, inny kształt błotników przednich i pokrywy silnika, szyba przednia oraz zderzak przedni, w którym zamocowano lampy kierunkowskazów od Polskiego Fiata 126p.
Zmodernizowanego Tarpana 235 prezentowano nawet na Międzynarodowych Targach Poznańskich w 1978 r., ale do produkcji seryjnej nie doszło.

Jedną z modernizacji, która weszła w tym okresie do produkcji był Tarpan 237, w którym zastosowano blokadę mechanizmu różnicowego. Zmiana była efektem rozpoczętej w 1977 r. współpracy z Filią Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej. Konstrukcja samoczynnie działającej mechanicznej blokady mechanizmu różnicowego w tylnym moście została opracowana przez dr. inż. Jana Dzidę, a wóz oznaczony symbolem 237 już pod koniec 1978 r. rozpoczął jazdy próbne i wkrótce trafił do produkcji, ale ze znacznie większym pakietem modernizacji - o tym modelu opowiemy w następnym odcinku.
Potrzebny inwestor
Mimo szczerych chęci zmiany postępowały powoli. Dyrektor Andrzej Bobiński we wspomnieniach współpracowników występuje jako menedżer wysokiej klasy, wyprzedzający swoje czasy. Dzięki niemu już w 1974 r. udało się uzyskać pozwolenie od władz krajowych na szukanie inwestora. Pierwsze kroki skierowano do austriackiego Steyra.

Innym zagranicznym epizodem w historii FSR była wizyta w Poznaniu (w 1977 r.) przedstawicieli firmy General Motors. Ze wspomnień Andrzeja Bobińskiego, które możemy przeczytać w książce „Od Tarpana do Volkswagena” wynika, że Amerykanie szukali wówczas miejsca pod produkcję pickupa, który mogliby sprzedawać w Iranie i w innych krajach Bliskiego Wschodu. Pada nawet nazwa modelu „Scout 2”, co jest o tyle dziwne, że nazwa ta była zarezerwowana dla pickupa marki International Harvester. Zatem albo General Motors chciał wejść na rynek z pojazdem o tej samej nazwie lub po prostu Bobiński źle zapamiętał nazwę koncernu, z którego przybyli goście.
Tak czy owak do współpracy nie doszło. Czterech gości z USA chciało zobaczyć fabrykę z góry, więc zostali posadzeni w klasycznym „kukuruźniku”, w którym na ich garnitury lała się woda zgromadzona w zakamarkach samolotu po wcześniejszej ulewie. Menedżerowie z USA nawet pytali: czy tym zabytkiem da się bezpiecznie latać?
Agnelli w Poznaniu
Od połowy lat 60. polski przemysł motoryzacyjny mocno związany był z włoskim Fiatem. Najpierw za sprawą licencji na Fiata 1300/1500 z karoserią modelu 125, a potem poprzez Fiata 126. Włoski koncern miał w portfolio także samochód terenowy o nazwie Campagnola, szereg pojazdów dostawczych i ciężarowych, a także silniki diesla.
Rozmowy między FSR, a Fiatem rozpoczęły się w 1975 r. od wizyty Bobińskiego, inż. Romana Skwarka reprezentującego Warszawę oraz zastępcy dyrektora FSR ds. technicznych Zdzisława Meissnera. Polacy przedstawili swój plan współpracy. Wracając polska delegacja miała przeświadczenie, że Fiat jest zainteresowany podjęciem rozmów.

Całość zakończyła się wizytą szefa Fiata, Giovanniego Agnelliego, w Poznaniu. Dokładnie 18 czerwca 1979 r. niezwykle wpływowy menedżer z Włoch pojawił się na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Wiele osób mówi, że to właśnie ten moment pobytu w PRL był najważniejszy, bowiem Agnelli spotkał się wówczas z samym Edwardem Gierkiem. Dla szefa włoskiego koncernu rozmowa z władcą komunistycznego kraju była czymś bardzo ważnym. Tym bardziej, że panowie, tuż po części oficjalnej, przeszli na język francuski i mogli sobie swobodnie porozmawiać w cztery oczy.
Antoni Władyka, dyrektor Biura Współpracy z Fiatem w Turynie i współtwórca umów między stroną polską i włoską, ówczesny tłumacz obu panów, w książce „Od Tarpana do Volkswagena” dementował plotki o tym, że Gierek miał częstować gościa z Włoch kanapkami wyjętymi z teczki. To nie mogło się wydarzyć, gdyż obaj panowie znali się na etykiecie.

Tarpagnola – polski Range Rover
W umowie podpisanej w poznańskim ratuszu chodziło nie tylko o nowego Tarpana. Przede wszystkim w FSM wkrótce miała ruszyć produkcja następcy Fiata 126, czyli modelu Panda, a w FSO nowego silnika typu 1ACT o pojemności ok. 2 l, który przypominał powiększoną wersję motoru znanego m. in. z Zastavy 101. Była także mowa o silnikach wysokoprężnych oraz nowym zawieszeniu dla Poloneza.

W tym samym czasie na światowych rynkach furorę robił Range Rover, czyli pojazd o znakomitych walorach jazdy w terenie, ale przy okazji mający luksusowe wnętrze, w niczym nie ustępujące limuzynom klasy wyższej. Podobne wozy powstawały już wcześniej w USA, ale jednak Range Rover miał w sobie tą lekkość, którą polubili klienci na całym świecie. Pojazd, który miał być produkowany w Polsce miał być trochę w stylu Range Rovera.

Już w 1979 r. w ratuszu zgromadzeni dziennikarze oraz goście mogli zobaczyć makietę przyszłego hitu z Antoninka w skali 1:5. Model robił wrażenie – projekt był ładny, spójny stylistycznie. Dość szybko w Poznaniu pojawiła się kolejna makieta, tym razem w skali 1:1, z nieco zmienioną Tarpagnolą. Nadwozie stało się bardziej smukłe i w miejskim stylu. Można powiedzieć, że był to pradziadek dzisiejszych SUV-ów. Obie makiety można zobaczyć w Muzeum Narodowym Rolnictwa i Przem. Spożywczego w Szreniawie.

Według planów nowa Tarpagnola miała występować w wersji klasycznej z napędem na tył, a także jako 4x4. Produkcja miała ruszyć w 1984 r., a jej wielkość miała wynosić ok. 15 tys. egzemplarzy rocznie, z czego około 65 proc. miało być eksportowane przez sieć Fiata w Europie Zachodniej.
Pod maską miały pracować następujące silniki: dwulitrowy znany z Fiata Campagnoli i Fiata 132, inny dwulitrowy motor produkowany w FSO dla Poloneza oraz wysokoprężny Sofim (wspólny projekt Fiata i Renault) o pojemności 2,5 l znany z Iveco Daily i Renault Mastera. Nie wykluczano także, że niektóre wersje eksportowe do krajów rozwijających się będą wyposażane w stare silniki 115C (PF 125P) i S21 (Żuk, Nysa, Warszawa).

Prototypy jeździły jeszcze jakiś czas po fabryce jako samochody zaopatrzenia. Potem zniknęły. Być może zostały sprzedane na przetargu, a być może zostały zniszczone. Makiety z pewnością miały zostać zniszczone, ale dzięki ofiarności pracowników FSR po cichu i po kryjomu trafiły do zbiorów Automobilklubu Wielkopolskiego i zostały uratowane.
Nie było Tarpagnoli, nie było Pandy, nie było niczego
Niestety plan Agnelliego i Gierka nie wypalił. Najpierw nastąpił krach gospodarki PRL i wyrzucenie z partii Gierka i jego ekipy. Kraj stał się niewypłacalny, a zadłużenie nie pozwalało na realizacje międzynarodowych umów. Mimo to Włosi jeszcze przez chwilę liczyli, że plan zostanie zrealizowany. Dyrektor biura współpracy z zagranicą dottore Mario Bagna zapewniał, że wszystko jest gotowe, a wozy przetestowane i jeśli polska strona ma problemy to można na jakiś czas zamrozić uruchomienie produkcji.

Czytaj więcej
Co łączy Mercedesa, BMW i Ferrari z Ursusem i TarpanemBudowa nowych hal już trwała, kiedy to 31 marca 1981 r. dyrektor Polmotu Edward Pietrzak wysłał list do Fiata o zerwaniu umowy poprzez „sytuację o charakterze siły wyższej”. Bobiński także padł ofiarą tych trudnych czasów i jako człowiek ekipy Gierka został wyrzucony z posady i wkrótce aresztowany oraz przesłuchiwany. SB interesowało się dlaczego dyrektor tak mocno parł w stronę podpisania kontraktu z Fiatem.
Według dyrektora FSR zerwanie umowy pogrążyło nie tylko zakład w Antoninku, ale cały przemysł motoryzacyjny w Polsce. Produkcja Pandy, zmodernizowanego Poloneza oraz diesli do Lublina i innych pojazdów dostawczych, nie licząc produkcji nowoczesnego pojazdu terenowego, mogła mocno posunąć nasz kraj do przodu.
Niestety Polska pogrążyła się chaosie i marazmie lat 80. Wkrótce nastąpił stan wojenny, a przyszłość FSR wisiała na włosku.
Komentarze