I nie chodzi tu już tylko o droższe z roku na rok ceny usług autoryzowanych mechaników, ale także o wydłużające się terminy przeprowadzanych napraw. Jest to o tyle istotne, że w czasach coraz bardziej dynamicznych i nieprzewidywalnych zmian aury, każda godzina pracy w polu jest na wagę złota.

Według farmerów z kraju hamburgerów, producenci nowoczesnych i skomplikowanych niczym samochody Tesla maszyn rolniczych – następstwo m.in. coraz bardziej rygorystycznych norm emisji spalin i wymogów bezpieczeństwa – wykorzystują te fakty do monopolizowania rynku usług serwisowych. Blokują dostęp do oryginalnych urządzeń i narzędzi diagnostycznych oraz części, uniemożliwiają lub utrudniają przeglądanie historii serwisowej maszyn rolniczych niezależnym warsztatom.

Opisany został np. coraz częściej występujący kazus wystąpienia awarii i przymusowego postoju drogiego ciągnika czy kombajnu na polu. Farmer nie może go naprawić we własnym zakresie, ani zadzwonić po niezależny warsztat, gdyż wymagane jest podpięcie maszyny do laptopa z oryginalnym oprogramowaniem serwisowym. Często skutkuje to  traceniem cennego czasu podczas spiętrzenia prac polowych, bo najbliższy warsztat fabryczny jest daleko, albo autoryzowani serwisanci nie wyrabiają się z nawałem pracy w trakcie żniw, lub co gorsze na sam koniec okazuje się, że nie mają akurat ze sobą odpowiedniej części.

W wielu przypadkach takich sytuacji można by było uniknąć, gdyż przyczyna unieruchomienia skomputeryzowanego kombajnu nie zawsze bywa skomplikowana.

W tekście padł przykład ze stanu Nebraska, w którym niezależny mechanik może wymienić przekładnię w traktorze znanego amerykańskiego producenta. Nie dokończy jednak uczciwie i solidnie naprawy, gdyż niezbędny jest przyjazd fabrycznego serwisanta, który musi podłączyć komputer z odpowiednim softem celem autoryzacji wymienionego podzespołu, aby ten zaczął prawidłowo współpracować  z płytą główną komputera ciągnika. Serwisant za samo pojawienie się bierze 230 dolarów plus 130 dolarów za każdą godzinę jego pracy.

W takiej sytuacji przestaje dziwić fakt, że farmerzy zaczynają coraz częściej korzystać z usług hakerskich, ale także coraz bardziej ochoczo wspierają ruchy i inicjatywy, które na drodze prawnej dążą do pluralizacji rynku usług serwisowych i otwarcia go na konkurencję, która finalnie skutkować będzie równym dostępem do oryginalnych instrukcji obsługi i części oraz autoryzowanych narzędzi diagnostycznych.

Największą taką akcją, w której uczestniczy już 20 stanów, jest „Fair Repair” – uczciwa naprawa, a Minnesota najprawdopodobniej zostanie pierwszym stanem, który "przepchnie" ją jako ustawę w Izbie Reprezentantów w nadchodzących tygodniach.

Podsumowując – można próbować iść drogą na skróty i starać się rozwiązywać problemy techniczne nowoczesnych maszyn metodami nie do końca zgodnymi ze sztuką i prawem, ale trzeba wiedzieć też, że często działania te okazują się nieskuteczne. Rolnicy w Stanach są świadomi tego faktu i wiedzą, że więcej pozytywnych skutków przyniesie rozwiązanie problemu na drodze prawnej, która doprowadzi do równego dostępu do nowoczesnych metod diagnostycznych wielu podmiotom.