Przywiązanie do konkretnego producenta sprzętu rolniczego może wynikać z bardzo wielu czynników, jednak opisywany dziś przypadek pokazuje, iż bardzo istotną rolę w tym procesie odgrywa lokalny dealer.
Dlaczego Landini?
W początkowych latach w gospodarstwie wykorzystywane były ciągniki marki MTZ Belarus, a nieco później Lamborghini oraz Deutz-Fahr. W dalszej kolejności rolnicy eksperymentowali z zakupem używanych ciągników marki Fendt, jednak jak pokazała praktyka, taka polityka nie do końca się sprawdzała.
- Zdarzały nam się sytuacje, gdzie używany ciągnik zachodni wymagał w ciągu pięciu lat eksploatacji wydatków na naprawy na poziomie nawet 80 tys. zł. Liczne przestoje z tym związane skutecznie utrudniały terminowe wykonywanie prac polowych. Prosty rachunek ekonomiczne pokazywał, że zdecydowanie warto postawić na ciągniki nowe – i tak to się zaczęło – tłumaczy Szymon Nowakowski.

Gospodarze zadowoleni z dotychczasowej współpracy z lokalnym dealerem maszyn rolniczych postanowili w 2014 r. eksperymentalnie kupić pierwszy ciągnik Landini. Wybór padł na stukonny model 100 HC. Ważne z punktu widzenia rolników było również to, że choć marka ta było słabo rozpoznawalna w kraju, to w dużym stopniu bazowała na sprawdzonych podzespołach dostarczanych przez wiodących producentów.
Model 100 HC sprawdzał się bardzo dobrze w powierzanych mu pracach, charakteryzował się niskim średnim zużyciem paliwa na poziomie 3,5 l/godzinę pracy oraz był przy tym właściwie bezawaryjny. Warto w tym miejscu dodać, iż przez ostatnie 7 lat przepracował on 6,2 tys. godzin, w czasie których miała miejsce tylko jedna poważniejsza awaria i dotyczyła wymiany sprzęgła. Cała naprawa zamknęła się w kwocie 10 tys. zł.
Pora na kolejne ciągniki
Początkowe pozytywne doświadczenia związane z eksploatacją pierwszego ciągnika marki Landini doprowadziły do stopniowego rozbudowywania floty traktorów włoskiego producenta w gospodarstwie Nowakowskich.
Dzisiaj rolnicy posiadają aż 9 ciągników Landini o mocach od 90 do 190 KM. Warto w tym miejscu wspomnieć o takich modelach jak chociażby Rex 4-090 F, 5-100D, Powerfarm 110 HC, Landpower 135, 6.160 L oraz największy w stadzie 7.190.

W ponad 150-hektarowym gospodarstwie szkółkarskim zastosowanie znajdują zarówno mniejsze ciągniki sadownicze wykorzystywane głównie do prac pielęgnacyjnych, jak i dużo większe modele przeznaczone do ciężkich prac uprawowych.
Wymagania względem ciągników
- W głównej mierze bazujemy na prostych i mechanicznych ciągnikach, a elektronikę ograniczamy do niezbędnego minimum. Takie traktory są dużo tańsze w zakupie, łatwiejsze w serwisie i prostsze w obsłudze – z mojego punktu widzenia są to bardzo istotne aspekty – dodaje Szymon Nowakowski.
W przypadku nowszych ciągników coraz trudniej o w pełni mechaniczne traktory – dla przykładu modele 6.160 L są wyposażone w EHR, a największy model 7.190 jest już dosłownie naszpikowany elektroniką. Póki co jednak nie nastręcza on problemów z serwisem.

Nieodzownym elementem wyposażenia wszystkich ciągników w gospodarstwie są za to biegi superpełzające umożliwiające poruszanie się z prędkością nawet poniżej 100 m/godzinę. W zdecydowanej większości przeważają proste przekładnie mechaniczne.
Sprawny i skuteczny serwis to podstawa
Ogromnym atutem dla gospodarstwa jest bliskość serwisu AMG, będącego autoryzowanym dealerem marki Landini.
- Serwis zlokalizowany jest w odległości ok. 20 km od gospodarstwa, dzięki czemu reakcja na zgłoszenia dotyczące awarii jest niemal natychmiastowa. To dla mnie bardzo ważne, gdyż ciągniki często pracują z maszynami angażującymi 8-10 pracowników, więc każdy przestój jest bardzo kosztowny – wyjaśnia Nowakowski.
W pełni akceptowalne są również koszty serwisu – tzw. mały przegląd olejowy kosztuje ok. 600 zł w przypadku mniejszych ciągników oraz ok. 1000 zł w największym modelu 7.190.
Komentarze