Byłbym zapomniał. Nie tylko opony, lakier i sąsiad... tzn. sąsiad jest ważny, nawet bardzo. Ale co z licznikiem? Przebieg 10-letniego ciągnika z Francji trzykrotnie większy niż 40-letniego Ursusa, który jest w gospodarstwie „od zawsze”? Zatem tak – motogodziny (tudzież godziny, nieważne – liczba jest liczbą!) wynoszące 6-7 tys. to jeszcze da się przełknąć, ale broń Boże więcej jak 10 tys. mth! No bo jak tu żyć ze świadomością tylu „nakręconych” godzin? No i wnętrze kabiny, bo wiadomo – przebieg nie za duży, to i siedzenie musi być ładne, gałki niepowycierane i dobry chodnik pod nogami. Traktor odpala, ale nierówno pracuje. To wina polskiego paliwa – do tej pory na niemieckim dieslu jeździł jak rakieta, teraz mógł się chwilowo przydławić... No niech ktokolwiek spróbuje tak radykalnej zmiany diety! Skrzynia trochę zgrzyta i wyje na dwóch półbiegach, ale przecież traktor nierozgrzany, w końcu zima jest. Na sprawdzenie reszty sprzedający nie ma już czasu, bo inni klienci – w dodatku z drugiego końca Polski – już w drodze. Ten egzemplarz to przecież prawdziwa okazja cenowa! No więc nie ma na co czekać. W sumie to ładny traktor i udało się wytargować dowóz w cenie! Umowa podpisana, pieniądze przelane, traktor dostarczony na podwórko. Tylko potem zaczynają się schody, bo okazuje się, że te piękne, niemal nowe opony to najtańsza „chińszczyzna”, twarda jak kamień i w najwęższym możliwym rozmiarze, traktor nierówno pracuje, bo wtryskiwacze wydają z siebie ostatnie tchnienie, a pod obciążeniem półbiegi nie tylko wyją, ale też potrafią „wyskoczyć”. No i jeszcze klimatyzacja – padnięta sprężarka, a miał być tylko czynnik do uzupełnienia. Koszt napraw wszystkiego – co najmniej 1/4 ceny ciągnika i kilka miesięcy oczekiwania na naprawę. No to rzeczywiście była okazja... 

Szukasz używanych maszyn? Sprawdź oferty na portalu Giełda Rolna! 

Powyższa historia – może trochę śmieszna i przejaskrawiona (bo wiem, że i uczciwych sprzedawców nie brakuje i jest ich coraz więcej – wystarczy spojrzeć chociażby na to, ile lat dana firma zajmuje się handlem i rolnicy do niej wracają), ale jest z naszego podwórka i powtarza się przez lata. Piszę to po to, żeby uczulić – tanich okazji nie ma, szczególnie dzisiaj, gdy popyt na maszyny przewyższa podaż. Ceny sprzętu „z drugiej ręki” wzrosły w ciągu roku o co najmniej kilkanaście proc., niektórzy mówią o 20-30 proc. Wiemy już, że na niektóre nowe maszyny rolnicze trzeba czekać do 2023 r.! To oznacza również znacznie większe zainteresowanie używanymi. Niemal pewny jest też zatem dalszy wzrost cen. Tak się dzieje nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach Europy. Handlarze mówią coraz częściej o tym, że nie mają co sprzedawać, bo nie mają czego kupować. W takim czasie można też oczywiście łatwiej i korzystniej sprzedać własną starą maszynę, którą planuje się wymienić na nowszą lub zupełnie nową. Tylko czy to się opłaci? Czy zdąży się na czas z zakupem tej drugiej? Maszyny sprzedają się niemal na pniu, a najszybciej te ładne. Pewien znajomy „okazjonalny” handlarz powiedział mi: „Ludzie są głupi. Nieważne, że sprzęt ma świetny stan techniczny, wystarczą pogięte osłony czy nalot rdzy i to najczęściej dyskwalifikuje zakup”.

Zakup sprzętu używanego? Ja mówię stanowcze „tak”, ale nie może być on pochopny. Trzeba obejrzeć maszynę i przemyśleć zakup, choćby „okazja” miała umknąć sprzed nosa. „Trupów”, w tym również „pudrowanych”, ciągle nie brakuje.

Chcesz kupić używany ciągnik? Sprawdź ratę!