Wśród dostępnego na rynku osprzętu do ładowaczy czołowych i ładowarek dominują narzędzia, których ramiona wykonane są z grubościennych rur, dociskanych do beli za pomocą jednego lub dwóch siłowników hydraulicznych. Tego typu chwytaki pozwalają na podniesienie tylko jednego balotu i w przypadku większych ciągników lub ładowarek mogą okazać się niewystarczające do zapewnienia odpowiedniej szybkości pracy. Jednak rozwiązanie i tego problemu można znaleźć, wybierając konstrukcje pozwalające przenosić jednocześnie dwa baloty.

OSPRZĘT DOBRZE DOBRANY

Przy wyborze chwytaka pierwszym kryterium, jakie powinniśmy uwzględnić, jest wielkość i waga balotów z sianokiszonką, które będziemy transportować. Zależą one od zmiennych, takich jak rodzaj prasy, którą zebrano materiał, oraz wilgotności sprasowanej zielonki. Dla bel o wymiarach 1,2x1,2 m zwijanych prasami łańcuchowymi przyjmuje się wagę na poziomie pomiędzy 400 a 500 kg. Dużo więcej mogą ważyć bele, które były prasowane za pomocą maszyn walcowych lub pasowych, po których baloty są dużo bardziej zbite. W tym przypadku bela sianokiszonki może już ważyć od 500 nawet do 700 kg. Bele o większych średnicach będą ważyć odpowiednio więcej, np. sianokiszonka w beli 1,8 x 1,2 m może bez problemu przekroczyć masę 1 t. Są to oczywiście wartości uśrednione i zależne od warunków, w jakich przyjdzie zbierać sianokiszonkę. Niemniej jednak należy je brać pod uwagę, decydując o zakupie chwytaka, gdyż każda taka konstrukcja ma deklarowane przez producenta maksymalne obciążenie, którego przekroczenie może skutkować uszkodzeniem narzędzia.

POPULARNE, Z JEDNYM SIŁOWNIKIEM

Przeglądając ofertę osprzętu do załadunku bel sianokiszonki, okazuje się, że najliczniejszą grupę urządzeń stanowią konstrukcje oparte na jednym siłowniku dwustronnego działania z wyprofilowanymi ramionami z grubościennych rur. Ceny w tym przypadku rozpoczynają się od ok. 2 tys. zł za wyroby mniej znanych wytwórców, poprzez 3-4 tys. zł za chwytaki znanych, rodzimych producentów, a kończą na ok. 10 tys. zł za osprzęt renomowanych zachodnich producentów. Rozbieżność cenowa jest zatem ogromna. Z czego wynika? Na pierwszym miejscu należy powiedzieć, że po części płacimy za markę i renomę producenta, ale nie można tutaj nie wspomnieć o dużym dopracowaniu konstrukcji i najlepszych możliwych materiałach wykorzystanych do budowy danego urządzenia. Nie znaczy to, oczywiście, że wszystkie tańsze wyroby są złe. Kupując tego typu chwytaki, należy przede wszystkim zwrócić uwagę m.in. na sposób mocowania siłownika, który powinien być umiejscowiony tak, aby żadne jego elementy nie wystawały nadmiernie poza obrys ramion, co mogłoby powodować rozrywanie folii przy ustawianiu balotów obok siebie. Cała konstrukcja powinna być również pozbawiona wszelkich ostrych elementów i krawędzi, a także wyprofilowana tak, by nie powodować uszkodzeń przenoszonych balotów. Obecnie producenci stosują jedno przegięcie ramienia, które pozwala na większą uniwersalność pod względem dopasowania do wielkości zbieranych bel, których średnica może wahać się od 80 do nawet 180 cm. Jest to lepsze rozwiązanie w stosunku do ramion wyprofilowanych pod konkretny rozmiar bel. Istotnym elementem wyposażenia są również zamki hydrauliczne blokujące ramiona i niepozwalające na kołysanie się załadowanego chwytaka.

DUŻY WYBÓR I ROZPIĘTOŚĆ CEN

Przykładem chwytaków do bel, na które warto zwrócić uwagę, są np. narzędzia firmy Metal-Fach posiadającej w swojej ofercie aż trzy tego rodzaju urządzenia różniące się od siebie możliwościami udźwigu. Za najmniejszy, mogący podnieść bele o masie do 500 kg trzeba zapłacić 2900 zł, większy o udźwigu 600 kg kosztuje 3000 zł, a największa tego typu konstrukcja z udźwigiem na poziomie 900 kg to koszt 3680 zł. Niewiele droższe są konstrukcje takich firm, jak Intertech, Pronar czy Sonarol, które wyceniają produkowane przez siebie jednosiłownikowe chwytaki na kwoty od 3,2 do 3,8 tys. zł.

Dużo drożej robi się dopiero, jeśli zdecydujemy się na osprzęt zachodnich producentów, takich jak np. Quicke lub Stoll. W przypadku firmy Quicke za chwytak Unigrip 160 trzeba zapłacić 6,6 tys. zł, a z kolei Stoll wycenia swój chwytak do bel okrągłych na 9,9 tys. zł.

W oparciu o jeden siłownik działają również chwytaki przeznaczone do transportu bel prostokątnych. Zasada ich działania jest podobna jak tych przeznaczonych dla bel okrągłych, z tym że ramiona w tego typu osprzęcie poruszają się po ślizgach w poziomie w zakresie ramy głównej. Dodatkowo w bardzo prosty sposób można blokować jedno z ramion, co bardzo przydaje się przy układaniu balotów w stertę. Jednakże ze względu na mniejszą popularność tego typu osprzętu na rynku jest zdecydowanie mniej, a i ceny są sporo wyższe niż w przypadku klasycznych urządzeń do bel okrągłych. Jednym z tańszych tego typu sprzętów jest chwytak firmy Intertech kosztujący 4,8 tys. zł. Z kolei za produkt Metal Fachu trzeba zapłacić blisko 5,5 tys. zł. Jeśli zaś chodzi o osprzęt takich firm jak Quicke lub Stoll, to ceny kształtują się odpowiednio na poziomie: 1 5,5 tys. zł oraz 12,5 tys. zł.

BARDZIEJ UNIWERSALNE

Klasyczne chwytaki, które dominują na rynku, świetnie sprawdzają się przy zwózce bel sianokiszonki lub słomy czy siana, ale ich funkcjonalność ogranicza się właściwie tylko do wykonywania tych czynności. W sprzedaży dostępne są jednak urządzenia, które pozwalają rozszerzyć funkcje chwytaka o dodatkowe zadania. Do ciekawych konstrukcji w tym zakresie należą m.in. tzw. widły rolkowe, w których rozstaw ramion może być regulowany mechanicznie lub hydraulicznie w zależności od rodzaju bel, które są zbierane. Ich zaletą jest z pewnością szybsza praca niż w przypadku tradycyjnych rozwiązań, gdyż wystarczy wsunąć ramiona pod belę i balot można podnieść, nie tracąc czasu potrzebnego na zadziałanie siłownika i ściśnięcie beli. Ponadto w niektórych konstrukcjach metalowe rury, na których opiera się bela, można zdemontować i zamiast nich uzyskać dwa ostre kolce, które nadawać się będą do przenoszenia niezafoliowanych bel siana, słomy czy sianokiszonki. Przykładem takiego rozwiązania jest McHale 691, który kosztuje 4850 zł. Z kolei Flexiball firmy Quicke umożliwia wykorzystanie narzędzia aż na trzy sposoby. Pierwszym jest transport owiniętych bel sianokiszonki. Kiedy natomiast zachodzi potrzeba transportu słomy lub balotów siana, rury można szybko i łatwo zdemontować. Bez rur urządzenie Flexibal może również służyć do przeładunku palet.

Posiadając ładowacz o odpowiednio dużym udźwigu lub ładowarkę teleskopową, można pokusić się również o zakup chwytaka, który jest w stanie podnieść dwie bele jednocześnie, co znacznie usprawnia proces zbierania bel z pola i ich załadunku. Jednym z takich urządzeń jest np. kosztujący 3300 zł podwójny, mechaniczny podnośnik do bel firmy Intertech. Dodatkowym atutem tego urządzenia jest również możliwość załadunku big-bagów. Do wad urządzeń, w których bela jest podnoszona od spodu, należy zaliczyć możliwość podbierania i ustawiania bel ułożonych tylko w poziomie. Niestety, przy owiniętych belach sianokiszonki, które zwykle ustawiane są w pionowe słupki, aby zajmowały jak najmniej miejsca, użycie takich przenośników staje się wręcz niemożliwe. Jeśli jednak gospodarstwo dysponuje odpowiednią ilością miejsca na składowanie gotowych bel sianokiszonki, to tego typu widły są jak najbardziej godne polecenia ze względu na dużo większą szybkość pracy z tego typu osprzętem w porównaniu do klasycznych chwytaków.

PODSUMOWANIE

Oferta dostępnego na rynku osprzętu przeznaczonego do załadunku bel sianokiszonek jest bardzo duża, a ceny mocno zróżnicowane. Wybierać można nie tylko spośród klasycznych konstrukcji opartych o hydraulikę i pozwalających na zbieranie owiniętych bądź nie bel, lecz także spośród urządzeń zapewniających nieco większą funkcjonalność, mogących służyć np. do transportu big-bagów lub palet. Decydując się na konkretny model, należy bacznie przyjrzeć się jakości wykonania i zwrócić uwagę na wszelkie elementy, które mogą powodować ewentualne uszkodzenia bel w czasie transportu i załadunku, bo to właśnie od nich zależeć będzie jakość paszy. Warto zatem zwrócić uwagę przede wszystkim na dopracowanie konstrukcji i oczywiście na możliwości udźwigu balotów.

 

Artykuł ukazał się w majowym numerze miesięcznika "Farmer"