Przede wszystkim tam gdzie produkuje się ciągniki pod narodowymi markami, tam są one w czołówce, np. New Holland we Włoszech czy Steyr w Austrii. W Niemczech John Deere depcze po piętach Fendtowi, ale na razie to miejscowa marka wygrywa z Amerykanami (którzy zresztą też mają swoje fabryki w tym kraju) w ciągnikach mocniejszych niż 50 KM. Choć zaledwie o 7 ciągników, co jest warte zaznaczenia. W Czechach w 2021 r. (nie ma jeszcze danych za 2022 r.) liderem zestawienia był Zetor, który od lat jest niepokonany u naszych południowych sąsiadów. W zasadzie wszędzie, gdzie sprzedawane są marki związane z danym krajem, zajmują one czołowe miejsca w rankingu.
Nieco inaczej sprawa wygląda we Francji, gdzie produkowane są ciągniki pod międzynarodowymi markami takimi jak Claas i Massey Ferguson. Choć wymienione firmy są cały czas popularne i zajmują miejsca 4 .i 5. zbierając razem ponad 20 proc. rynku to do liderów sporo im brakuje. Najwidoczniej na Francuzach nie robi wrażenia miejsce produkcji. Należy dodać, że marka AGCO z roku na rok zwiększa swój udział w rynku i systematycznie pnie się w górę. W 2006 i 2007 r. kiedy to na rynku sprzedawano jeszcze traktory pod marką Renault francuska firma zajmowała odpowiednio 2. i 3. miejsce w tabelce (ponad 16 i ponad 14 proc. rynku), czyli wyglądało to znacznie lepiej niż po zmianie marki na Claas (w tej chwili 10,1 proc. rynku). Warto jednak zaznaczyć, że Claas próbuje się wbić w rynek maszyn premium, a Renault raczej celowało w przeciętnego odbiorcę.

Czytaj więcej
Rynek maszyn w 2022 r.: we Francji bez zmianPodobnie jest w Szwajcarii, gdzie miejscowa marka Hürlimann w XXI w. z roku na rok traci na znaczeniu. W 2021 r. firma należąca do koncernu SDF znalazła się na 7. pozycji, co było i tak pierwszym drgnięciem do góry od wielu lat. Szwajcarzy stracili zainteresowanie marką, gdyż powiela ona ofertę firm Deutz-Fahr, Same i Lamborghini, na czym traci swoją narodową tożsamość. W efekcie przywiązanie do marki tylko dlatego, że jest szwajcarska, zdecydowanie maleje. Tym samym zyskuje Deutz-Fahr, który w 2021 r. zajął 4 miejsce, a włoski Same zabiera klientów Hürlimanna z drugiej strony, zajmując w 2021 r. 12. pozycję w rankingu.
A gdyby istniał Ursus?
Ciekawe jak wyglądałby polski rynek gdyby nadal istniał Ursus? Czy polska marka, tak samo jak inne narodowe firmy, usadowiła by się wygodnie i pewnie na podium w podsumowaniu roku? Oczywiście to jest gdybanie, ale spróbujmy się w to pobawić, bo czemu nie?
Przede wszystkim liczymy, że w ogóle Ursus byłby w stanie produkować ciągniki z normą Stage V. Ale skoro rumuński Irum czy turecki Hattat to potrafią to także polska firma kupiłaby bez trudu napędy np. od FPT. Warto zaznaczyć, że nawet malutki Kraft ze Zwolenia zapowiada serię swoich ciągników z silnikami spełniającymi aktualne normy spalin, więc ten aspekt powrotu Ursusa nie byłby przeszkodą.
Drugi problem jest nieco poważniejszy, gdyż Ursus, mimo usilnych prób, nigdy nie stworzył ciągników mocniejszych niż 200 KM. W ostatniej fazie produkcji najmocniejszy był model C-3150 Power o mocy 150 KM. Wcześniej najmocniejsze ciągniki polskiej firmy posiadały moc 190 KM. W połowie drugiej dekady XXI w. powstał Ursus 25014, który mógł pochwalić się silnikiem Deutz o mocy 250 KM, ale nie był on dostępny w sprzedaży w Europie, gdyż powstał na niewymagający obostrzeń środowiskowych rynek etiopski (pojedyncze sztuki pojawiły się jednak na polskich polach). Zatem Ursus nie miał doświadczenia w produkcji mocniejszych maszyn i nie wiadomo czy podjął by się ich wytwarzania.

A co za tym idzie jeśli Ursus nie pokazałby w ostatnich latach ciągnika o większej mocy, zapewne podium uciekło by daleko, daleko. Bardzo daleko.
Tęsknimy, ale nie chcieliśmy kupować
Ale czy moje rozważania na temat mocy i norm spalin mają w ogóle sens? Czy tak jak w innych krajach nasza marka narodowa w ostatnich latach (kiedy jeszcze sobie dobrze radziła) zajmowała czołowe miejsca w klasyfikacji rocznej? W latach kiedy to o wyniku nie decydowały ciągniki najmocniejsze tylko te najlepiej skrojone pod względem relacji jakości do ceny? Zobaczmy.
W okresie między 2010, a 2015 rokiem polskie marki radziły sobie słabo, a właściwie wręcz skandalicznie słabo. Polacy nie chcieli polskich maszyn, woleli sprzęt zachodni.
- W grupie nowych pojazdów w okresie 2010–2015 najwięcej zarejestrowano ciągników firmy New Holland (16 150 szt.), następnie John Deere (13 161), Zetor (12 266), Case IH (7225) oraz Deutz-Fahr (6965). Łączny udział tych producentów w sprzedaży ciągników w analizowanym okresie wyniósł ok. 60 proc. (..) Udział w rejestracji ciągników pochodzących od rodzimych producentów, takich jak Farmer, Pronar i Ursus w okresie 2010 –2015 był niewielki i wyniósł odpowiednio: 0,82, 0,70 i 2,43 proc. Firmy Farmer i Pronar w okresie 2010–2015 odnotowały znaczny spadek sprzedaży ciągników w Polsce. W przypadku firmy Ursus występowały znaczne wahania w sprzedaży ciągników w analogicznym okresie. W 2011 r. odnotowano znaczny spadek liczby rejestracji ciągników Ursus w porównaniu z rokiem poprzednim. W 2012 r. sprzedaż tych ciągników wzrosła o 1,8 razy, po czym rok później nastąpił spadek o 12 proc., który miał miejsce także w 2014 r. W 2015 r. odnotowano wzrost liczby rejestracji ciągników tej marki o 40 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim – pisał w opracowaniu „Rynek nowych ciągników rolniczych w Polsce w latach 2010–2015” dr Jacek Skudlarski z SGGW.
Zainteresowanie polskich rolników maszynami zachodnimi nie dziwi, bowiem dzięki dopłatom z UE możliwy był zakup traktorów znacznie nowocześniejszych od Ursusów czy innych polskich wynalazków, a każdy chciał produkować wydajniej, taniej i wygodniej. Ale z drugiej strony w tym samym okresie sprzedano prawie 5,5 tys. białoruskich MTZ (5,6 proc. rynku), które z pewnością nie grzeszyły nowinkami technicznymi. Oczywiście zmiany właścicielskie, przeniesienie produkcji do Lublina i inne kłopoty na pewno nie pomogły Ursusowi w osiągnięciu lepszej sprzedaży i zapewne tutaj leży przyczyna problemów.

W kolejnym sezonie Ursus zajął już 6. miejsce, sprzedając podobną liczbę ciągników co w poprzednim roku, ale inne firmy po prostu mogły pochwalić się większymi wzrostami sprzedaży. Warto jednak zaznaczyć, że Ursus C-380 był wówczas najchętniej kupowanym ciągnikiem jeśli chodzi o konkretne modele traktorów, co pokazuje, że marka miała potencjał.

Czytaj więcej
Prototypowe i eksportowe Ursusy Wojciecha BuregoW 2018 roku zaczęły się kłopoty. Ursus w tym roku spadł na 8. pozycję osiągając największy spadek sprzedaży (62,9 proc.) wśród popularnych marek. Zmiany nastąpiły także na podium, gdzie trzecie miejsce stracił Zetor na rzecz Kuboty. Następne lata to kolejne spadki – np. w 2019 r. Ursus zajął 11. miejsce ze stratą w wysokości 42 proc. Polską markę narodową wyprzedził nawet produkowany w Mrągowie Farmtrac.
Ten Ursus nie miał szans
Zatem czy Ursus byłby w stanie zagrozić największym światowym firmom obecnym na polskim rynku? Raczej nie – wyniki sprzedaży pokazują, że marka w XXI w. nie dysponowała odpowiednią technologią, produktami, ofertą - niczym czym mogłaby zainteresować więcej niż kilkuset rolników rocznie, zwabionych dobrą ceną, dostępnością części i serwisu oraz sentymentem lub patriotyzmem.
Ktoś może powiedzieć, że winą za to nie można obarczyć siły marki czy jej słabego potencjału, tylko należy błędów szukać w zarządzie spółki, niedoinwestowaniu sektora rolniczego i przeinwestowaniu innych działalności, oferowaniu produktów skleconych z przypadkowych części lub ciągników innych producentów ze znaczkiem polskiej firmy. To wszystko prawda, ale nie zmienia to faktu, że Ursus w takiej formie nie byłby w stanie w tej chwili konkurować jak równy z równym z innymi, wiodącymi markami na naszym rynku.

Z drugiej strony są wyjątki takie jak Zetor czy Kubota, które radzą sobie całkiem nieźle działając niezależnie. Zetor na mniejszą skalę, w Europie Wschodniej i na własnej ziemi, a Kubota dzięki dużym inwestycjom, nakładom finansowym i dobremu zarządzaniu jest obecna na całym świecie. Reasumując trzeba mieć pieniądze i dobrą, długofalową strategię – tego zabrakło.
Zetor pokazuje, że choć nie jest łatwo i marka na wielu rynkach straciła na znaczeniu to u siebie nadal jest liderem. Znów Czesi górą, tak jak w przypadku Skody na rynku samochodów osobowych. Aby nas dobić wspomnę tylko, że w 2022 r. czeski producent ciężarówek Tatra Trucks wyprodukował więcej pojazdów niż rok wcześniej i osiągnął wyższą sprzedaż niż planowano. Firma rozpoczęła też prace nad nowymi generacjami samochodów oraz nad alternatywnymi układami napędowymi. W tym wypadku Tatra, podobnie jak Zetor, nie ma znaczenia na światowym rynku porównywalnego z Mercedesem, Scanią czy Volvo, ale firma istnieje, rozwija się i to bez inwestora ze świata największych producentów. Zatem można. Jak Czesi to robią?
Komentarze