Z ciągnikami Leszek Nowak z Wielisławic koło Strzelec Krajeńskich miał kontakt w latach sześćdziesiątych jeszcze w gospodarstwie ojca. Pierwszym ciągnikiem, nie tylko w ojcowskim gospodarstwie, ale i całej wsi, był Ursus C 25. Już wtedy pan Leszek wiedział, że żelazne konie będą jego pasją. Przygoda z Zetorami, tak jak i samodzielne gospodarowanie, zaczęła się przed ponad 30 laty. W roku 1974 kupił pierwszego Zetora 50 Super. Ponieważ wówczas wykonywał także usługowo zrywkę i wywózkę drzew z lasów, Zetor, jako ciągnik szybki, posłużył do transportu drewna do odległych o ponad 80 km zakładów papierniczych w Kostrzyniu. Co drugi dzień ciągnik pokonywał ten dystans tam i z powrotem! Pan Leszek z nostalgią wspomina tamte czasy:
- Nie zdarzyło się, aby ciągnik mnie zawiódł, stanął w lesie, nawet podczas największej zawieruchy czy mrozów. Po 30 ton ciągnął przez zaspy, bez łańcuchów. Teraz zwózka to zupełnie co innego, kierowca trzaśnie drzwiczkami ciężarówki i za dwie godziny jest na miejscu. Dziś za żadne pieniądze nie pojechałbym ciągnikiem w taką trasę.
Zetor 50 Super sprawdził się na tyle, że po dwóch latach gospodarz kupił następnego, a w sumie miał ich cztery. Drewno woził w ten sposób jeszcze do roku 1987. Dlaczego żywi do Zetorów taką sympatię? Gospodarz przyznaje: – Dzięki Zetorom dorobiłem się. Teraz ma ich aż 8: cztery „Supry”, „Majorka” 3011 i trzy lekkie K 25 w różnych wersjach, z lat 1949-1958.
Zasłużonym Zetorom, odrestaurowanym niemałym nakładem sił i środków, należą się specjalne względy. Do ciężkich prac polowych w gospodarstwie służą inne ciągniki, głównie Ursusy: 1224, 1222 i 1201. Jednak zabytkowe ciągniki nie stoją bezczynnie, lecz są wykorzystywane do lżejszych prac czy w transporcie. No i są oczywiście dumą gospodarza, prezentowaną podczas pokazów na różnych imprezach rolniczych, w tym na największym w Polsce zlocie miłośników starych ciągników i maszyn w Wilkowicach.
Wśród ponad 20 ciągników pana Nowaka są nie tylko zabytkowe Zetory. Ostatnio wyremontowany ciągnik to unikatowy Deutz 512, o mocy 33 KM, z roku 1954, oczko w głowie syna Łukasza, który dzieli zamiłowanie ojca nie tylko do ciągników, lecz także innych starych pojazdów. W kolekcji gospodarza są bowiem również motocykle, w tym mocny radziecki IŻ z bocznym koszem, z roku 1945. W jeździe po wertepach motor ten, z napędzanym dodatkowo kołem bocznego kosza, może śmiało konkurować z samochodami terenowymi (stare wojskowe terenówki są również w kręgu zainteresowań pana Leszka).
Gospodarz chce jeszcze powiększyć swoją kolekcję ciągników. Marzy o Ursusie 45, zwanym potocznie bombajem. Kiedyś miał te ciągniki, ale posprzedawał i dziś tego żałuje. Niewykluczone, że zamieni się z którymś z zaprzyjaźnionych kolekcjonerów. Za topornego, ale pełnego uroku bombaja poświęci lśniącego Zetora.
Gdy pan Leszek rozpoczynał samodzielne gospodarowanie, miał 15 hektarów. Teraz ma 130. Gospodarstwo przejęte po ojcu najbardziej urosło 10 lat temu, gdy od Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa rolnik kupił 80 hektarów, a potem siedlisko i zabudowania po PGR-ze. Ziemia jest niezła: choć zdarza się i VI klasa, większość to dość żyzne grunty. Przeciętne plony zbóż, które dominują w zasiewach, wynoszą 5 t/ha. Pan Leszek prowadzi tylko produkcję roślinną. Inwentarz jest, ale wyłącznie na własne potrzeby. Bo gospodarstwo to tylko jedna z rozlicznych działalności pana Nowaka, który ma także firmę transportową, prowadzi tartak, wykonuje rolnicze usługi maszynowe. Do niedawna znajdował też czas na działalność publiczną. Przez 12 lat był sołtysem i radnym gminy, a oświetlenie czy telefony we wsi to w dużej mierze jego zasługa.
Źródło: "Farmer" 20/2005
Komentarze