Była taka bajka o dzielnym szewczyku, który pokonał złego smoka, pamiętacie? Przypomniała mi się, gdy trafiłem na film, w którym domowy serwisant, naprawiając ciągnik wytykał błędy oficjalnemu serwisowi. Niemiłosiernie punktował naprawy tamtego, jednocześnie pod niebiosa chwaląc własne dokonania.
I oto mamy dzielnego szewczyka, który pokonał złego smoka, czyli oficjalny serwis producenta. To jedna strona medalu, bo każdemu wolno (w pewnym zakresie oczywiście) tak się wypowiadać. Nie twierdzę, że nie może być w tym racji, ale warto się zastanowić, ile tej racji jest.
Serwisy ciągników i maszyn rolniczych nie kręcą filmików, jak to pokonały dzielnych szewczyków, a czasem powinny, bo byłoby co oglądać – wierzcie mi. W każdym autoryzowany serwisie ciągników i maszyn rolniczych można usłyszeć wiele historii o maszynach, które trafiały do serwisów po naprawach domowych serwisantów.
Każda naprawa rozpoczyna się od dokładnej diagnostyki sprzętu i rozpoznania ewentualnych uszkodzeń. Nowoczesne ciągniki czy inne maszyny są tak projektowane, żeby diagnostyka była jak najbardziej pełna i szczegółowa. Niestety, o to bywa trudne, gdy w maszynie już jakiś szewczyk „szył”, czasem po poprzednim szewczyku.
I tak ciągnik czy inna maszyna trafia do serwisu, który często bywa dla nich ostatnią deską ratunku. Diagnostyka takiego „poszytego” sprzętu jest niesłychanie utrudniona, a często niemożliwa bez przywrócenia do fabrycznego stanu zworek, instalacji czy innych ważnych modułów „naprawianych” już wcześniej nieraz partyzanckimi metodami.
To wszystko kosztuje, bo serwis pracuje na stawkach godzinowych, do których dostosowuje swoje rozliczenia także szewczyk. Jednak czasem suma naprawy sprzętu przechodzącego przez kolejne warsztaty może się okazać wysoka.
W naszych polskich realiach i napiętym budżecie większości gospodarstw rolnych instytucja przydomowego mechanika jest i będzie potrzebna. Mimo rozwoju technicznego na wsi jeszcze długo będziemy używać starszego „mechanicznego” sprzętu odziedziczonego po rodzinie lub sprowadzonego z zagranicy. Wciąż cieszy się on niemałym powodzeniem i jest poszukiwany przez rolników. Nic w tym dziwnego.
Dlatego dobry mechanik na wsi zawsze będzie potrzebny, a jego wiedza i praktyczne umiejętności uratują jeszcze niejeden ciągnik czy maszynę przed emeryturą w krzakach lub złomowaniem. Trzeba szanować taką wiedzę i praktykę. Bez dwóch zdań.
Dobrze też, a z tym różnie bywa, znać swoje ograniczenia. Nowoczesny sprzęt rolniczy wymaga nowoczesnego osprzętu i technologii niedostępnych zwykle w przydomowym warsztacie. Komputery, oprogramowanie, kalibracje to wyższa szkoła serwisowania i ciągłe zmiany, których należy się uczyć na bieżąco, a do wiedzy tej mieć dostęp. O taką wiedzę ciężko poza serwisem.
Jedno jest pewne: na wsi maszyn do napraw nie zabraknie i dla każdego znajdzie się miejsce. Jednak niektórym mechanikom-szewczykom przydałoby się trochę pokory, bo opluwanie autoryzowanych serwisów trochę nie przystoi. Szczególnie tym szewczykom, którzy swoją karierę mechanika zaczynali właśnie w tych serwisach.


Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (18)