Kilka dni temu rozpoczęliśmy test opryskiwacza firmy Biardzki. Dlaczego akurat tego producenta? Można by żartobliwie odpowiedzieć, że pasował pod kolor ciągnika - maszyna ma współpracować z niebieskim Pronarem MTZ-82.

A już na poważnie - kupujący chciał nabyć sprzęt w możliwie niskiej cenie bo na nieduży areał - dwudziestu kilku hektarów, a jednocześnie zależało mu na wyposażeniu podnoszącym jakość i komfort pracy. Duże znaczenie miała też dostępność sprzętu przy zakupie - od zamówienia maszyny do realizacji (przywiezienia sprzętu do gospodarstwa) upłynęło zaledwie kilka dni, a to dało możliwość podjęcia pracy przy wiosennym zabiegu T1 w zbożach.

Sprawdź preferencyjne warunki finansowania dla rolników!

Ten konkretny egzemplarz to model zawieszany Biardzki 1015 - zbiornik główny o poj. 1000 l z belką 15 m. Bazową wersję takiego opryskiwacza można kupić już za ok. 12 tys. zł brutto. Tutaj jednak maszyna została wyposażona w szereg opcjonalnych rozwiązań, do których należą:

  • zbiornik Omega (z mocniejszą ramą dopasowaną do belki hydr., z dodatkowym zbiornikiem 100 l do płukania i zbiornikiem do mycia rąk),
  • pompa P-145 zamiast P-120,
  • hydrauliczna stabilizacja belki polowej,
  • rozwadniacz boczny,
  • komputer sterujący Command 190.

Uruchomienie sprzętu nie nastręczyło większych trudności. Najdłużej trwała adaptacja  ciągnika - podłączenie do zasilania przewodu z 3-pinowym gniazdem oraz montaż stelaża komputera. W nowoczesnych ciągnikach nie sprawiłoby to żadnego problemu - zarówno jeśli chodzi o gniazdo zasilania jak i elementy mocujące. Tutaj trzeba było trochę "pokombinować". Trzeba też zaznaczyć, że taka wielkość opryskiwacza do dla takiego ciągnika maksimum możliwości jeśli chodzi o udźwig - wiadomo, że niestety hydraulika siłowa to słaba strona MTZ-ów.

Zobaczcie krótki filmik z oględzin maszyny. Większy artykuł z testu opryskiwacza już wkrótce. Piszcie pytania i sugestie, na co mamy zwrócić uwagę podczas testu i co chcielibyście wiedzieć nt. takiej maszyny.