Do gospodarstwa Daniela Bryły z Biszcza k. Biłgoraja kombajn John Deere T670i trafił na początku 2018 r., zastępując inny model tej samej marki - W660. Gospodarstwo z gruntami rolnymi o powierzchni ok. 450 ha zostało kupione pod koniec 2015 r. wraz z parkiem maszynowym, w którym znajdowały się zarówno wspomniany kombajn W660, jak i ciągniki marki John Deere. Jak mówi pan Daniel, te sprzęty, które zastali w gospodarstwie, były na tyle dobre, że przy odnowieniu parku maszynowego postanowili zostać przy marce. - W660 był kombajnem masywnym, wygodnym i niezawodnym. Nękały go jedynie drobne usterki, raczej natury eksploatacyjnej. Jednak był dla nas zbyt mało wydajny, jeśli chodzi o zbiór pszenicy i rzepaku. Trochę dały nam w kość "łapane żniwa" w 2017 r. i stwierdziliśmy, że musimy coś z tym zrobić. Wtedy z ciekawą ofertą zjawił się dealer Johna Deree’a - firma Wanicki Agro - mówi rolnik. - Ceniliśmy dealera za dotychczasową współpracę, w tym dobry serwis, a dodatkowo szalę o zakupie kombajnu tej marki przechyliła "Obietnica żniwna", a więc program polegający na tym, że w przypadku awarii firma zapewnia szybką dostawę części lub maszynę zastępczą taką samą lub zbliżonej klasy wydajności. Dodatkowym plusem było to, że dealer przyjął starą maszynę w rozliczeniu - wyjaśnia rolnik. - Kupiliśmy kombajn z pełnym pakietem serwisowym i ochroną PowerGard, ponieważ oprócz gospodarstwa prowadzimy jeszcze działalność polegającą na handlu zbożami i często muszę być w dwóch miejscach naraz i nie mogę sobie pozwolić na to, żeby czekać kilka dni na części. Poza tym jestem zdania, że jak się solidnie zadba o maszynę na początku jej eksploatacji, na pewno będzie służyła dłużej z mniejszym r yzykiem awarii - dodaje.

POMOCNE SYSTEMY

Cechą charakterystyczną układu omłotowego w kombajnach serii T jest zastosowanie dodatkowego bębna separującego o średnicy aż 800 mm, którego zadaniem jest podniesienie wydajności omłotu ziarna przez zwiększenie powierzchni aktywnej separacji. Sumując duże powierzchnie opasania pod głównym bębnem młócącym (660 mm średnicy) i separującym, otrzymujemy aż 4 m² powierzchni aktywnej separacji, co stanowi najwyższy wynik wśród kombajnów klawiszowych. Do tego dochodzi 6,3 m² powierzchni sit. - I to czuć od razu - różnica w pracy jest kolosalna, zarówno pod względem wydajności, która w porównaniu do poprzedniej maszyny wzrosła o jakieś 30-40 proc., jak i np. ustawień. Żeby kombajn gubił ziarno, trzeba naprawdę się postarać, żeby źle ustawić sita. Tolerancja w nastawach jest naprawdę spora - przekonuje pan Daniel. W nowym kombajnie jest też system ACA (Active Combine Adjustment), który może automatycznie ustawić parametry robocze maszyny. Wystarczy, że operator wprowadzi do komputera dane zaobserwowane ze zbioru, np. spory odsetek połamanych ziaren, i komputer sam poprawia ustawienia i po jakimś czasie wyświetla komunikat z pytaniem, czy aktualne nastawy są zadowalające. - To dla mnie, jako początkującego kombajnisty, jest bardzo dużym ułatwieniem i w 2018 r. cały czas używałem tej funkcji. Komputer podpowiada, jak ustawić poszczególne parametry: od ustawienia sit, poprzez obroty bębna, szczelinę klepiska po prędkość jazdy. To naprawdę świetna funkcja.

System ACA działa na tyle dobrze, że panu Danielowi, choć jak sam przyznaje, nie jest doświadczonym operatorem, udało się z powodzeniem przeprowadzić cały zbiór w 2018 r., osiągając wysoką wydajność pracy. - W końcówce żniw ustawiłem już wszystko sam. Specjalista z Johna Deree’a poprawił tylko jeden parametr - mówi rolnik. W ciągu dnia roboczego zbieranych było nawet ponad 200 t pszenicy, a maszyna poruszała się zazwyczaj z prędkością 4,5-5,5 km/h i poziom strat był ustalany maksymalnie na 2-3 proc. W czasie zbioru pszenicy jarej chwilowa wydajność kombajnu sięgnęła 61,2 t/h. - Nie oszukujmy się - to była chwilowa przepustowość, uzyskana przy wjeździe w gęściejszy, niżej położony fragment pola pszenicy - mówi z uśmiechem rolnik. - Ale i tak maszyna ma bardzo dobrą wydajność, która nam z powodzeniem wystarcza - dodaje.

7,8-METROWY HEDER TO ZA MAŁO

Wraz z kombajnem został zakupiony tradycyjny heder (serii 600 R) o szerokości 7,8 m. Do rzepaku zakładany jest dodatkowy stół, co w przypadku trójpolówki (rzepak, pszenica i kukurydza) i dużych pól zgromadzonych wokół gospodarstwa nie jest problematyczne i wybór prostego hedera z tej serii był świadomy i przemyślany. Jednocześnie rolnik zauważa, że heder powinien być szerszy. - Przy tej wydajności kombajnu heder 7,8 m jest za mały i czasem zbyt mała ilość masy trafia na bęben młócący. Staram się to nadrabiać prędkością, ale lepiej byłoby jechać wolniej i z pełną przepustowością. Polecam heder minimum 9-metrowy - przekonuje.

Jak wyjaśnia rolnik, wybór hedera o takiej szerokości był podyktowany przede wszystkim brakiem doświadczenia pracy kombajnem i obawami o "ogarnięcie" tak szerokiej maszyny. Jak teraz przyznaje, obawy były niepotrzebne. - Mimo namów dealera na szerszy, nie posłuchałem i teraz żałuję. Przy nawigacji i systemie prowadzenia automatycznego, operator nie odczuje różnicy w dodatkowej szerokości, a praca kombajnu będzie zdecydowanie bardziej efektywna - dodaje.

NA KOMBAJNIE MOŻNA ODPOCZĄĆ?

Wśród zaawansowanych rozwiązań, jakie oferuje seria kombajnów T z dodatkowym oznaczeniem "i", w kombajnie z Biszczy można znaleźć m.in. wspomniany system prowadzenia automatycznego AutoTrac. - Bardzo polecam ten system, który przekładam też do starszych ciągników. Jest to specjalna nakładka z kierownicą. W ciągnikach system jest używany m.in. do siewu kukurydzy i pszenicy - wyjaśnia Bryła. Maszyna została też wyposażona w przekładnię bezstopniową ProDrive, która jest kompatybilna z systemem interaktywnej regulacji kombajnu (ICA), co m.in. pozwala operatorowi na określenie priorytetu zbioru: minimalnych strat ziarna, jego najwyższej jakości lub wydajności pracy. W tym systemie prędkość jazdy może być ustalana automatycznie, zależnie od ustawionego priorytetu pracy i warunków panujących na polu. Do tego dochodzi jeszcze wspomniany wcześniej system ICA. - Z tych trzech rzeczy korzystałem i jestem z nich bardzo, bardzo zadowolony - mówi rolnik. - Można powiedzieć, że w pewnym momencie oddaje się sterowanie maszyną komputerom i nie robi się nic. Odpoczywa się fizycznie i psychicznie. Obsługa systemów jest naprawę intuicyjna i nie miałem problemów z wdrożeniem się - podsumowuje rolnik. Maszyna jest też kompatybilna z systemem telemetrycznym JDLink, ale w tym przypadku system nie jest wykorzystywany.

Daniel Bryła podkreśla też łatwe przezbrojenie maszyny do zbioru różnych gatunków roślin (rzepak, pszenica, kukurydza). - Jest to dziecinnie proste i wykonuje się je bez użycia dodatkowych narzędzi, wystarczy przestawienie trzech dźwigni: na bębnie, wytrząsaczach i przenośniku pochyłym. Do kukurydzy dodatkowo wymieniane jest koło napędowe na bębnie.

Pierwszy sezon maszyna przepracowała bezawaryjnie. - Ogólnie jestem bardzo zadowolony z kombajnu - mówi Bryła. Na pytanie, z czego nie jest zadowolony, odpowiada: - Żałuję tylko, że nie kupiliśmy szerszego hedera - podsumowuje.