Już tylko niewielka część rolników może liczyć na unijne dotacje przy zakupie maszyn rolniczych w ramach PROW 2007-2013, szanse na uzyskanie kredytu preferencyjnego też są już znikome. Natomiast z nowego PROW-u będzie można skorzystać być może najszybciej za dwa lata i to nie wiadomo w jakim zakresie. No cóż, w najbliższym czasie osoby zainteresowane kupnem nowych maszyn będą musiały liczyć tylko na siebie, ewentualnie na inne formy pomocy.

"Atrakcyjne" oferty

Na to, by wyłożyć z "własnej kieszeni" 200 tys. zł lub więcej na zakup nowego ciągnika, stać tylko nielicznych.

Z drugiej strony zrezygnowanie z zakupu nowej maszyny może oznaczać spowolnienie rozwoju gospodarstwa, a nawet zagrozić jego funkcjonowaniu, na przykład gdy z powiększonym areałem stary park maszynowy nie daje sobie rady, a awarie intensywnie używanego sprzętu pochłaniają dużą część dochodu. W takich sytuacjach jest tylko jedno wyjście - trzeba skorzystać ze wsparcia banku. Pytanie tylko: jaki produkt wybrać?

Oferta kredytów i leasingów skierowana do rolników jest bardzo obszerna.

Trzeba jednak dużego doświadczenia, żeby wybrać produkt, dzięki któremu zapłacimy jak najmniejszą prowizję i odsetki. Tym bardziej że banki i instytucje finansowe zazwyczaj stosują różne sztuczki, które mają stworzyć wrażenie, że to ich oferta jest najbardziej atrakcyjna. Kuszą m.in. bardzo niskim oprocentowaniem lub harmonogramem spłat dopasowanym do potrzeb klienta. Trzeba jednak pamiętać o tym, że na całkowity koszt kredytu wpływa nie tylko oprocentowanie w skali roku, ale też prowizje i różnego rodzaju koszty dodatkowe - a to za rozpatrzenie wniosku, a to za dodatkowe ubezpieczenie.

Na jakie rzeczywiste oprocentowanie można liczyć? W przypadku ogólnodostępnych kredytów dla rolników oprocentowanie jest zazwyczaj nie mniejsze niż 7 proc., aż do 10-11 proc. Wszystko zależy od tego, na co udzielany jest kredyt, jaka jest forma zabezpieczenia, a przede wszystkim, jakie jest ryzyko banku.

Firmy mają umowy z bankami

Na tle ww. kredytów bardzo atrakcyjnie prezentują się oferty tzw. finansowania fabrycznego, oferowane przez większość dużych producentów maszyn rolniczych.

W tym przypadku spotykamy się często z wyjątkowo atrakcyjnym oprocentowaniem. Reklamy niektórych firm mówią nawet o wartościach rzędu 1,5 proc. Czy to możliwe? Tak, ale wartości procentowe wyszczególnione w ofertach nie zawsze oznaczają to samo. Żeby nie dać się zmanipulować, warto wiedzieć, kto tak naprawdę pożycza nam pieniądze w przypadku fabrycznego finansowania. Jeśli zapytamy o nie dilera dowolnej marki, to zazwyczaj uzyskamy tylko dość ogólne informacje o możliwym okresie spłat i wysokości wkładu własnego, a w celu poznania szczegółów prosi on o skontaktowanie się z handlowcem banku, z którym firma podpisała umowę na finansowanie. Tak jest w większości przypadków, a skoro to komercyjne banki tak naprawdę pożyczają nam pieniądze, to jak możliwe jest pożyczanie ich na procent niższy niż na przykład obowiązuje dla depozytów?

Banki nie są instytucjami charytatywnymi i na każdej pożyczce muszą zarobić. Na ogół koszt pieniądza, jakim obracają, uzależniony jest od indeksu WIBOR 3M, który zmienia się w zależności od ustalonych przez NBP stóp procentowych. Bank, żeby zarobić, musi doliczyć do tego swoją prowizję, która zazwyczaj wynosi minimum 2 proc., a czasami znacznie więcej.

Obecnie wartość WIBORU 3M spadła i kształtuje się na poziomie 4,29 proc. w skali roku. Oznacza to, że najkorzystniejsze rzeczywiste roczne oprocentowanie, jakie bank może nam zaoferować i to pod warunkiem, że ryzyko jest niewielkie, np. gdy wniesiemy duży wkład własny, to nie mniej niż 6,5 proc. Dlaczego więc często w finansowaniu fabrycznym pojawiają się niższe oprocentowania?

To proste - albo producent maszyny dopłaca do oprocentowania, albo nie jest to rzeczywista roczna stopa procentowa.

Ważny każdy szczegół

Niestety, na ogół od handlowców trudno jest uzyskać jasną informację o oprocentowaniu, wolą oni przedstawić symulację kredytu czy leasingu dla konkretnego przypadku. Tłumaczą się tym, że oprocentowanie może być bardzo różne, a tak naprawdę liczy się to, ile w sumie zapłacimy odsetek do momentu całkowitej spłaty kredytu. Jednak taka symulacja często ma taką postać, że trudno ją porównać z inną ofertą kredytową. Dlaczego nie można po prostu podać wartości rocznego oprocentowania, wysokości prowizji i kosztów dodatkowych, żeby każdy mógł samodzielnie ocenić wysokość oprocentowania i obliczyć wielkość rat? Gdyż rzeczywiście wpływa na to zbyt wiele czynników.

Warunki fabrycznego finansowania są bardzo zawiłe, ale tam, gdzie mamy do czynienia z niskim oprocentowaniem, to producent maszyny zobowiązuje się do tego dopłacić. Nie jest to jednak dopłata stała do oprocentowania, jak np. w przypadku kredytu preferencyjnego, gdy pożyczkobiorca płaci stałe procenty od niespłaconego kapitału na poziomie 3,5-4 proc. (z poprzednich lat 2 proc.), a drugie tyle dopłaca państwo. Producenci maszyn na ogół wspomagają zakup tylko określoną sumą, która jest uzależniona przede wszystkim od konkretnego modelu, zainteresowania nim rynku, jego wartości, kampanii promocyjnych itp. Jeśli producent przeznaczy na dofinansowanie jakiejś maszyny np. 5 proc. jej wartości, to przy kwocie 200 tys. zł to np. 10 tys. zł. Jeśli poprosimy o kredyt tylko na 12 miesięcy z wpłatą własną na poziomie 20 proc., warunki będą naprawdę bardzo atrakcyjne. Taki kredyt obarczony jest małym ryzykiem, więc bank zmniejsza oprocentowanie.

Załóżmy, że wyniesie ono 7 proc. w skali roku, czyli należne odsetki wyniosą (po 12 miesiącach od 160 tys. zł) około 6 tys. zł, czyli dofinansowanie producenta wystarczy w pełni na jego pokrycie i właściwie klient ze swojego punktu widzenia ma do czynienia z pożyczką nieoprocentowaną. Jednak im dłuższy będzie okres kredytowania i mniejszy wkład własny, sytuacja będzie mniej korzystna. Ryzyko banku się zwiększa, więc rośnie oprocentowanie w skali roku, np. do 10 proc. Od 200 tys. zł pożyczonych w ten sposób na 8 lat zapłacimy w przybliżeniu około 80 tys. zł odsetek. 10 tys. zł dopłaty ze strony producenta zmniejszy to obciążenie do 70 tys. zł, czyli można to przedstawić w ten sposób, że klienta odsetki wyniosły 4,3 proc. Tyle że są to odsetki średnie, a nie rzeczywista kwota procentowa. W praktyce ten wariant może wcale nie być korzystniejszy niż kredyt inwestycyjny z oprocentowaniem rocznym na poziomie 8 proc. Wynika z tego jasno, że fabryczne kredyty są bardzo korzystne przy stosunkowo krótkich okresach finansowania.

Łatwo, ale nie zawsze korzystnie

Nie wszyscy jednak grają uczciwie. Niektóre firmy wcale nie dopłacają do odsetek, a podawane niskie oprocentowanie wynika z policzenia średniej z odsetek naliczonych w całym okresie. Warto więc bardzo dokładnie przeanalizować każdą ofertę. Niestety, tak jak wspomniałem wcześniej, bankowcy - chcąc przedstawić swój produkt w jak najlepszym świetle, często komplikują sposób kalkulacji.

Trzeba zwrócić na przykład uwagę na to, jak rozliczany jest zwrot VAT-u, na wysokość prowizji, koszty manipulacyjne, ważna jest też prowizja, którą trzeba zapłacić przy wcześniejszej spłacie kapitału.

Nawet jeśli czasami, po podliczeniu wszystkich kosztów, finansowanie fabryczne nie jest najtańszą propozycją, to na jej korzyść może przemawiać mała liczba formalności i łatwość uzyskania.

Bardzo istotne jest również to, że banki oferujące finansowanie fabryczne jako nieliczne pośredniczą w załatwieniu dopłaty z funduszu PolSEFF.