Landini PowerMondial 120 w wersji Top trafił do naszego testu nieprzypadkowo. Chcieliśmy sprawdzić, co przedstawiciel włoskiej grupy ARGO ma do zaoferowania w bardzo często wybieranym przez polskich rolników segmencie mocy 100-120 KM. Poszukiwaliśmy ciągnika, który mógłby być przede wszystkim główną siłą pociągową w polu dla kilkudziesięciohektarowego gospodarstwa.

Miała to być maszyna 4-cylindrowa, ale dość ciężka, z solidnym ogumieniem i dająca przyzwoity komfort pracy. Dlatego sprawdziliśmy właśnie model Power Mondial 120.

Duży potencjał

W skład serii PowerMondial wchodzą trzy modele: 110, 115 i 120. Testowany przez nas model to maszyna z najmocniejszym silnikiem w tej serii, generującym moc maksymalną wartości 112 KM. Pozostałe modele oferują niewiele mniej mocy, bo 102 i 110 KM. wszystkie motory to produkt marki Perkins o symbolu 1104D-44TA i pojemności skokowej 4,4 litra. Wszystkie 4-cylindrowe jednostki są turbodoładowane i wyposażone w intercooler. To, co wyróżnia silnik modelu 120, to przede wszystkim elektroniczne sterowanie (Dual Power), dzięki któremu może on wygenerować dodatkową moc (+ około 10 KM) i moment obrotowy (+ 20 Nm) podczas trudnych warunków pracy z narzędziami zasilanymi wałem odbioru mocy.

Ciągnik testowaliśmy podczas wiosennych uprawek z 3-metrowym agregatem uprawowym oraz agregatem uprawowo- -siewnym z hydropakiem i siewnikiem Poznaniak. Warunki pracy nie były lekkie - pola po długiej i obfitującej w opady zimie i pierwszych tygodniach wiosny były grząskie, a terminy agrotechniczne siewu zbóż zbliżały się ku końcowi. W takich warunkach wymienione narzędzia okazały się w sam raz dla ciągnika - uprawę można było przeprowadzić szybko (do 10-12 km/h z agregatem uprawowym), a szerokie ogumienie Michelin Multibib (przód: 480/65R24, tył: 600/65R34) znakomicie się sprawdziło, nie pozostawiając na większości pól kolein w wilgotnej glebie.

Trzeba nadmienić, że w przeciętnych warunkach polowych, potencjał ciągnika pozwoli współpracować z większymi narzędziami. W przypadku wymienionych narzędzi, ciągnik wyposażony w pakiet obciążenia (420 kg z przodu i 240 kg na kołach tylnych) był bardzo stabilny, a podnośnik czy układ hydrauliczny działały praktycznie bez wysiłku.

Zastosowany silnik Perkinsa to również kolejny mocny punkt ciągnika. Zarówno kultura pracy, jak i elastyczność 112-konnego 4-cylindrowca jest na wysokim poziomie. Ruszenie w polu z zagłębionym narzędziem uprawowym to nie problem. Wystarczy lekkie naciśnięcie pedału gazu, a motor żwawo przyspiesza. Nie można też narzekać na nadmierny apetyt Perkinsa na paliwo.

W opisanych warunkach pracy średnie zużycie paliwa po przepracowaniu 23 godzin (praca w polu, przejazdy między polami, włączona klimatyzacja) oszacowaliśmy na poziomie 11,8 litra/godzinę.

W kabinie miejsc a pod dostatkiem

Ciągnik został wyposażony w kabinę Master Claas. Charakteryzuje się ona czterosłupkową konstrukcją, przez co daje operatorowi bardzo dobrą widoczność w każdą stronę. Duże, szerokootwierające się drzwi pozwalają na łatwe wsiadanie i wysiadanie z kabiny.

Układ wydechowy silnika został umieszczony za prawym, przednim słupkiem. Z pozycji operatora jest on praktycznie niezauważalny. Poziom tłumienia hałasu możemy uznać za zadowalający jak na tę klasę mocy ciągnika.

Podczas pracy bez problemów dało się prowadzić rozmowy telefoniczne.

W przedniej części dachu został umieszczony przeszklony, otwierany szyberdach. Ciągnik nie był jednak wyposażony w ładowacz czołowy, więc trudno powiedzieć, czy byłby on przydatny do współpracy z tym narzędziem.

Jeśli "widoki" przez szyberdach uznamy za zbędne, można go zasłonić roletą.

W części dachowej znalazł się również układ nawiewów i klimatyzacji oraz panel sterowania tymi elementami.

Regulacja klimatyzacji jest automatyczna, układ działa wydajnie. Nie mieliśmy też problemu z ustaleniem pożądanej temperatury otoczenia. Strumienie schładzanego lub ogrzewanego powietrza są kierowane z dachu do kabiny czterema kratkami nawiewowymi.

Na brak miejsca w kabinie ciągnika Landini PowerMondial nie powinien narzekać nawet najbardziej rosły kierowca.

Przestrzeni zarówno po bokach, jak i nad głową jest dość. Kierownica jest regulowana w dwóch płaszczyznach i jest usadowiona w taki sposób, że przy wysiadaniu czy wsiadaniu nie ma potrzeby każdorazowego jej podnoszenia.

Siedzenie kierowcy jest wygodne, amortyzowane pneumatycznie. Siedząc można w prosty sposób dostroić także pozostałe elementy regulacji. W testowanym modelu rolnik nie zamówił lewego podłokietnika. Aczkolwiek gdyby jednak był, mógłby utrudnić dostęp do dźwigni hamulca ręcznego, zmiany zakresu obrotów WOM czy ręcznej blokady przekładni - umieszczonych na dole obok fotela. Tuż przy wyjściu na błotniku znalazło się dość wygodne, składane siedzisko pasażera. Nie zabrakło też kilku miejsc na drobne rzeczy podręczne, siatkowego schowka na dokumenty czy uchwytu na butelkę z napojem.

Wszystk o pod ręką

Ergonomia w kabinie nie budzi większych zastrzeżeń. Wszystko jest rozmieszczone logicznie i pod ręką, choć do niektórych rzeczy trzeba się przyzwyczaić.

Tak jest na przykład z dźwignią elektrohydraulicznego rewersu, która znajduje się nad dźwigienką zmiany kierunkowskazu z przyciskiem klaksonu. Z początku pracy testowanym ciągnikiem, kilkakrotnie zdarzyło się go nacisnąć. Po kilku godzinach pracy, takie zdarzenie już nie miało miejsca.

Elementem, który według nas wymaga dopracowania, jest sterowanie tylnym TUZ-em za pomocą panelu EHR. Do samych regulacji podnośnika nie można mieć żadnych zastrzeżeń - wszystko działało poprawnie i bardzo płynnie. Szkopuł tkwi w tym, że aby nacisnąć palcem najczęściej używany przycisk "podnoszenie/opuszczanie", pozostałą częścią dłoni trąca się inne elementy sterowania EHR, przez co zdarzyło się kilkakrotnie niechcący przestawić na przykład regulator głębokości pracy narzędzia.

Warto podkreślić dbałość o wygodne rozmieszczenie i wyraźne oznaczenia pozostałych elementów sterowania.

Włączenie lub zmiana trybu pracy któregokolwiek z układów jest sygnalizowana na desce rozdzielczej odpowiednią kontrolką. Komfort pracy poprawia także elektryczne sterowanie - na przykład WOM, napędem kół przednich czy załączenia na stałe mechanizmu różnicowego.

Do obsługi 5 par wyjść hydrauliki zewnętrznej służy dwusekcyjny joystick oraz trzy dźwigienki.

Przekładnia na medal... ale nie złoty

Aż 48 biegów do przodu i 16 wstecz - taki zakres przełożeń daje skrzynia T-Tronic wyposażona w biegi pełzające.

Przydadzą się one szczególnie w specjalistycznych pracach ogrodniczych.

W typowych zadaniach polowych są raczej zbędne, ale nie przeszkadzają.

Cztery zakresy prędkości zmienia się małą dźwignią podczas postoju.

Długa wajcha służy do wyboru jednego z czterech biegów, a umieszczone na niej dwa zielone guziki - do wyboru trzech półbiegów włączanych pod obciążeniem.

Pomarańczowy przycisk to sprzęgło, dzięki któremu możemy manewrować dźwignią między czterema biegami bez wciskania tradycyjnego pedału sprzęgła. Trzeba przyznać, że przekładnia działa bardzo płynnie i precyzyjnie.

Na najwyższym biegu ciągnik osiąga 40 km/h, kiedy obrotomierz wskazuje niespełna 1900 obr./min. Nie trzeba więc nadwyrężać silnika maksymalnymi obrotami, co z pewnością przy pracach transportowych zaowocuje oszczędnością paliwa.

Minusem jest brak funkcji redukcji półbiegu. Przykładowo, pracując w polu z kultywatorem na drugim biegu i trzecim półbiegu, chcąc przyspieszyć, włączamy trzeci bieg, a trzeci półbieg pozostaje. Nie będzie to dużym problemem podczas transportu, ale w trakcie pracy polowej znaczne zwiększenie prędkości zupełnie dławi silnik.

Elektrohydrauliczny rewers działa lekko i nie powoduje szarpania. Pożytecznym dodatkiem jest bezstopniowa regulacja szybkości jego działania. Pokrętłem regulatora można dostosować reakcję rewersu w zależności od współpracującego narzędzia czy obciążenia.

Na pochwałę zasługuje również hydrostatyczny układ hamulcowy. Hamulce czterech kół działają niezwykle skutecznie i co warto podkreślić - przewidywalnie, proporcjonalnie do wciśnięcia pedału.

Podsumowanie

Landini PowerMondial 120 to propozycja ciągnika świetnie wpasowującego się przede wszystkim w potrzeby średnich gospodarstw rolnych. Cena ciągnika - ponad 210 tys. zł netto nie należy do najniższych w tym zakresie mocy. Trzeba jednak wziąć pod uwagę iż nie jest to niewielki kompakt, ale maszyna o nieco większych gabarytach i masie, wydajna i dająca komfort pracy na dobrym poziomie, która powinna sprawdzić się nawet w bardziej wymagających pracach polowych. Ponadto w cenie ciągnika otrzymujemy wysoki poziom wyposażenia.

Gdyby jeszcze udało się dopracować takie detale jak ergonomia obsługi EHR czy wprowadzenie automatycznej redukcji półbiegów podczas zmiany biegów, trudno byłoby się do czegokolwiek „doczepić".