W dniach 24- 25 czerwca w miejscowości Staphorst odbyły się zawody z cyklu STTS, na których zgromadziło się kilka tysięcy widzów, a wśród nich kilku Polaków.
Pięciu z nich przyjechało z Polski camperem, pozostali dołączyli na miejscu. Co ciekawe część członków ekspedycji nie znała się wcześniej, a wyprawa udała się za sprawą rolniczego YouTuba. Organizatorem był Robert prowadzący kanał Agrosaw Róg, na którym pokazuje jak naprawia i modyfikuje stare maszyny jednej konkretnej marki, a także pozyskuje z nich części zamienne, z których wiele trafia właśnie do Holandii, gdzie często służą do budowy pullerów.
Pullingo-mania
Jak zapewne większość zainteresowanych wie, tractor pulling wywodzi się z USA. Jednak obecnie można zaryzykować stwierdzenie, ze stanowi sport narodowy Holendrów.
W czasie kiedy Polacy podziwiali zmagania w Staphorst, gdzieś w innych rejonach kraju odbywały się dwie podobne imprezy. W sezonie dzieje się tak niemal co tydzień. Pierwsze skojarzenie jakie przyszło na myśl to dawna Małyszomania w naszym kraju.

Tysiące ludzi w każdym wieku gromadzą się aby kibicować swoim ulubionym zawodnikom, lub po prostu integrować się.
Co ciekawe mimo szampańskich nastrojów i ogromnych emocji, impreza obyła się bez zaangażowania żadnych służb porządkowych - jak widać tractor pulling jednoczy.
Dla każdego coś ciekawego
Nim zaczęły się zmagania na torze, był czas aby przyjrzeć się nieco niektórym maszynom. Różnorodność startujących pojazdów mogła przyprawić nowicjuszy o zawrót głowy, a rola niektórych rozwiązań konstrukcyjnych wymagała chwili głębokiego zastanowienia.
W kolejce do wagi czekały przeróżne ciągniki. Od pięknie odrestaurowanych klasyków z niewielkimi przeróbkami poprzez sfatygowane woły robocze na łysych oponach, obwieszone obciążnikami, aż po budowane od podstaw bolidy ociekające chromem, o których cenę lepiej nie pytać.

Oprócz ciągników, pierwszego dnia startowały także ciężarówki, które mimo ze nie stanowiły głównej atrakcji, to niejednokrotnie dostarczały większych wrażeń niż ,,rolnicze" pullery.
Zawody toczyły się na dwóch równoległych torach. po których kolejno odbywały się przejazdy, lub czasami nieudane próby maszyn w różnych kategoriach. Nie będziemy zgłębiać dokładnych szczegółów podziału, wystarczy wiedzieć że pod uwagę brane były dwa kryteria: masa pojazdu, oraz stopień modyfikacji, co dawało łącznie kilka kategorii.
Na początku odbywały się przejazdy lekkich seryjnych ciągników, nie wzbudzające emocji, a jedynie stanowiące rozgrzewkę przed startami prawdziwych potworów. Ryk silników sprawiał, ze drżała ziemia, a kłęby czarnych spalin zasłaniały niebo.
Czasami zmrok rozjaśniały płomienie wydobywające się z rur wydechowych, małe niegroźne pożary pod maskami a nawet rozgrzane do czerwoności kolektory wydechowe ciężarówek, które dosłownie świeciły spod masek. Jeśli jednak nawet takie zjawiska nie robiły na kimś wrażenia to już przypadki utraty panowania nad kierownicą przez zawodników podrywały do ucieczki kibiców opartych o barierki.

Brzmi mało bezpiecznie? No cóż, nikt nie mówił, że to bezpieczny sport. Nie powinny wiec dziwić obudowy sprzęgła opasane pasami transportowymi, czy głowice silników obwiązane łańcuchem lub stalową liną.
Plany na przyszłość
Pewne jest, że wrażenia jakich dostarcza tractor pulling uzależniają. Pewne jest też, że kibice z Polski będą chcieli ich doświadczyć jeszcze nie raz.

Jednak czy muszą w tym celu jechać do Holandii, czy nie można wskrzesić tej dyscypliny w naszym kraju? W Polsce mamy wielu zdolnych mechaników i pasjonatów, którzy budują mocne maszyny w domowych zaciszach. Może warto w końcu połączyć siły? Zwłaszcza, że koledzy z Holandii są otwarci na współpracę.
