Jednym z kluczowych elementów przy wyborze ciągnika jest jego optymalne dopasowanie do charakterystyki gospodarstwa i współpracujących maszyn. Ze względu na specyfikę polskich gospodarstw wśród ciągników popularnej serii 6 marki John Deere zdecydowanie większą popularnością cieszy się wersja "M".

DLACZEGO "M-KA"?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, odwiedziliśmy dwa gospodarstwa. U Sławomira i Przemysława Wójcików w Nowinach k. Lublina pracują modele 6115M i 6150M. Pierwszy z traktorów został zakupiony w styczniu 2015 r., drugi - większy - trafił do zagrody niespełna 5 miesięcy później. Z kolei u Ryszarda Świerczewskiego z Celin w pow. łukowskim od 2013 r. pracuje John Deere 6125M. Zarówno właściciele maszyn spod Lublina, jak i użytkownik traktora z Celin zapytani o powód zakupu serii "M", a nie linii "R", przedstawiają podobne argumenty. Po pierwsze niższa cena, na którą wpływa przede wszystkim nieco niższa specyfikacja wyposażenia standardowego i mniejszy zakres dodatkowych opcji - głównie możliwości rozbudowy zaawansowanej elektroniki sterowania, Isobus czy wyposażenia w układy przystosowujące do automatycznej jazdy równoległej. Ale brak zaawansowanej elektroniki to dla naszych rozmówców jednocześnie atut w tych maszynach. - Chcieliśmy ciągnik sterowany bardziej mechanicznie.

W "R-ce" jest znacznie więcej elektroniki, która nie byłaby nawet wykorzystana. Wyposażenie takie, jakie mamy w tej chwili, w zupełności na razie wystarczy - mówi Przemysław Wójcik. - Nie chcieliśmy elektroniki, tylko stosunkowo proste wyposażenie. Jak do tej pory ciągnik się sprawdza i nie mieliśmy właściwie żadnych awarii - zauważa Ryszard Świerczewski.

PRZETESTOWANY, KUPIONY

W gospodarstwie Wójcików uprawy są prowadzone na ok. 80 ha, wśród których jest także 6 ha sadu. Dominuje tam: pszenica, pszenżyto, burak cukrowy i rzepak. Przed zakupem nowych ciągników wcześniej pracował nabyty "z drugiej ręki" John Deere 6600. Jak mówią rolnicy - bracia Paweł i Przemysław, poprzedni traktor sprawdził się znakomicie, więc i wybór kolejnych maszyn był prosty, aczkolwiek nie pochopny. - Kiedy zmienił się dealer na firmę Wanicki (wcześniej dealerem był Gravit), zaraz przyjechał do nas przedstawiciel firmy i przedstawił ofertę ciągnika dla naszego gospodarstwa. Była możliwość wypróbowania 6115M w gospodarstwie - zobaczyliśmy, czy uniesie pługi, czy da radę w aktywnym agregacie uprawowo-siewnym, jak wygląda zużycie paliwa. Wszystko wypadło pomyślnie i zdecydowaliśmy się na zakup. Ciągnik kosztował 206 tys. zł netto - wspomina Przemysław Wójcik. Model 6115M przepracował do tej pory ok. 800 h, natomiast 6150M - ponad 400 h.

Do "obowiązków" 6115M należą przede wszystkim prace z zaczepianym opryskiwaczem o pojemności 4 tys. l i rozsiewaczem nawozów o ładowności 1,5 t. Jak przekonują rolnicy, ciągnik jest dość kompaktowy i zwrotny, przez co bardzo dobrze sprawdza się w tego rodzaju zadaniach. Rozstaw osi maszyny to 258 cm. Aby traktor bez problemów radził sobie w warunkach wymagających dla tylnego TUZ, na etapie konfiguracji maszyna została wyposażona w większe siłowniki podnośnika, dzięki którym standardowy udźwig 4900 kg został zwiększony do 6300 kg. Warto podkreślić, że podnośnik ma funkcję dociążania, co pozwala na przykład w razie potrzeby na lepsze dociśnięcie narzędzia uprawowego podczas zagłębiania. Możliwość pracy z cięższymi maszynami zwiększa zamontowany z przodu TUZ, na którym zawieszany jest m.in. wał Cambella o masie ok. 1 t. Z kolei ciągnik 5150M używany jest do cięższych prac polowych, takich jak orka, oraz do transportu. Jak mówią rolnicy, traktory charakteryzują się bardzo dobrym uciągiem. W trudnych, mokrych warunkach polowych wyciągnięcie z pola przyczepy z 15-tonowym ładunkiem buraków cukrowych zazwyczaj nie stanowi dla większego Johna Deere’a problemu.

WYPOSAŻENIE, NA KTÓRE WARTO POSTAWIĆ

Jeśli chodzi o wyposażenie dla ciągnika 6150M, rolnicy z Nowin postawili m.in. na najszersze możliwe ogumienie: 540 mm z przodu i 650 mm z tyłu. - Chcieliśmy, żeby traktor się "nie topił" i pod tym względem ciągnik rzeczywiście zdaje egzamin. Szerokie opony sprawiają jednak, że traktor nieco traci na zwrotności, która mogłaby być większa. W maszynie znalazł się także wspomniany przedni TUZ, wzmocniony podnośnik oraz nieczęsto wybierany element - tzw. pakiet zimnego startu, w skład którego wchodzi grzałka wprowadzona w płaszcz wodny silnika i druga podgrzewająca olej napędowy w układzie paliwowym. Dzięki temu uruchamiany zimą ciągnik z łatwością odpala, silnik szybko osiąga optymalną temperaturę pracy i mniej się zużywa niż podczas zimnego rozruchu. Bardzo przydatnym elementem wyposażenia ciągnika John Deere 6150M jest system zarządzania pracą na uwrociach iTec. - System przydaje się przede wszystkim podczas pracy z aktywnym agregatem uprawo-siewnym. Pozwala zaprogramować sekwencję czynności (włączanie/wyłączanie WOM, blokady kół, ustawienie obrotów silnika), które są automatycznie wykonywane po aktywowaniu na uwrociu - mówi Sławomir Wójcik. Dodatkowym elementem wyposażenia jest także system przeciwkradzieżowy.

Co użytkownicy chcieliby zmienić w ciągnikach? Mówią o tym, że dzisiaj w przypadku zakupu 6115M na pewno znalazłaby się przekładnia z trybem Ecoshift, umożliwiająca jazdę z prędkością maksymalną 40 km/h przy zmniejszonych obrotach silnika. Drugą rzeczą byłaby "miękka" oś przednia TLS i amortyzacja kabiny. W trakcie zakupu traktor był objęty specjalną promocją cenową, w ramach której nie było możliwości zamówienia amortyzacji przedniej osi.

DO CIĘŻKIEJ PRACY

U Ryszarda Świerczewskiego ciągnik John Deere 6125M przepracował ponad 2 tys. h. Jak mówi właściciel maszyny, to kolejny, trzeci ciągnik tej marki kupiony do gospodarstwa. Wcześniej zakupione zostały modele 6220 i 5070M. Aktualnie John Deere 6125M jest najmocniejszym koniem pociągowym w gospodarstwie o powierzchni 100 ha prowadzącym chów bydła mlecznego. Wkrótce planowany jest zakup kolejnej maszyny z "zielonej stajni", tyle że będzie to ciągnik używany - 200-konny model 7530.

Wśród wyposażenia dostępnego za dopłatą w ciągniku znalazła się m.in. pompa hydrauliczna o większej wydajności - 114 zamiast 80 l/min. - Wzięliśmy też "ekoskrzynię". To supersprawa, bo ciągnik jedzie 40 km/h, a obroty silnika są na poziomie ok. 1650 obr./min - to przekłada się na oszczędność paliwa. Ponadto zainwestowaliśmy w szersze ogumienie (480 mm z przodu i 600 mm z tyłu), przedni TUZ z WOM z myślą o kosiarce czołowej i amortyzację przedniej osi. Pierwotnie ciągnik miał być bez miękkiej osi, bo była to dopłata rzędu 12 tys. zł, ale akurat trafiliśmy na promocję, że opcja ta kosztowała symboliczną złotówkę, więc oczywiście skorzystaliśmy - mówi Świerczewski.

Do zadań "jelonka" należy m.in. orka 4-skibowym pługiem obracalnym z zabezpieczeniami hydraulicznymi, maksymalnie rozstawionym na 4x50 cm. Rolnik przekonuje, że traktor spokojnie daje sobie radę z takim obciążeniem. Ponadto współpracuje z zestawem kosiarek (czołową i boczną o łącznej szerokości 6,2 m), 3-metrowym, biernym agregatem uprawowo-siewnym oraz ciężkim kultywatorem ścierniskowym o szerokości 2,7 m. Jego zadaniem jest także współpraca z wielozadaniową przyczepą objętościową Fliegl, na której przewożone są ładunki o masie nawet 16 ton. W tym przypadku traktor "ma co robić". - Nie narzekamy na ciągnik. W ciągu prawie 4 lat eksploatacji nie było żadnych awarii. Wymienia się tylko oleje i filtry. Jest też bardzo komfortowy - nie trzęsie, a w kabinie jest cicho jak w samochodzie osobowym - przekonuje rolnik i zauważa jeszcze jedną rzecz w budowie maszyny. - Jesteśmy zadowoleni z konstrukcji ramowej. Mieliśmy kiedyś ciągnik pracujący z ładowaczem czołowym, który się przełamał - nie wytrzymały szpilki śrub zespalających silnik z układem przeniesienia napędu. Szpilki pękały także na ramie ładowacza, która była przykręcona do silnika i skrzyni biegów. Wszystko "pracowało" - wspomina rolnik.

DPF - CZY TO PROBLEM?

Wszystkie ciągniki serii 6M wyposażone są w filtr cząstek stałych DPF, który dzięki wyłapywaniu cząsteczek sadzy wpływa na spełnienie obligatoryjnych dla producentów maszyn norm emisji spalin (obecnie Tier 4 Final/ Stage 4). Wokół tego elementu powstało wiele mitów dotyczących obsługi i awaryjności. Co sądzą o nim nasi rozmówcy? - Grunt to dobre paliwo. Czyszczenie filtra DPF odbywa się co 100-115 godzin pracy i przebiega całkowicie automatycznie podczas pracy. Silnik zwiększa poziom obrotów jałowych - zamiast 860 jest nieco ponad 1 tys. Szczerze mówiąc, jako użytkownicy na razie nie odczuwamy w żaden sposób obecności tego filtra - przekonuje Przemysław Wójcik.

Z obsługą filtra DPF nie miał również problemów właściciel Johna Deere’a 6125R, ale mówi, że obecność elementu jest odczuwalna w postaci wolniejszej reakcji silnika na wciśnięcie pedału gazu - porównuje do starszych modeli ciągników pracujących w gospodarstwie. - Silnik nie wkręca się tak szybko na obroty jak w starszych modelach. Kiedy nadepnie się na gaz, traktor jakby miał chwilę zastanowienia. W tamtych traktorach tego nie ma.

ODWIECZNE PYTANIE: ZUŻYCIE PALIWA

Jeśli chodzi o zużycie paliwa, Przemysław Wójcik mówi o pozytywnym zaskoczeniu. Przekonuje, że John Deere 6115M w 3-metrowym agregacie z broną aktywną i zaczepionym z przodu wałem Cambella zużywa średnio 7,8 l/ha. Z kolei większy 6150M spala podczas orki z 4-skibowym pługiem Akpil KM180 średnio 14-15 l paliwa na hektar. - Jesteśmy bardzo zadowoleni. Poprzedni model 6600, który mieliśmy, zużywał więcej oleju napędowego. Nowsze są o dziwo mniej "paliwożerne" - mówi rolnik. Gleby gospodarstwa należą głównie do 3 i 4 klasy bonitacyjnej. Marglowa struktura sprawia, że nie są łatwe w uprawie - bierne agregaty uprawowe nie zdają tutaj egzaminu.

Ryszard Świerczewski nie podaje konkretnych liczb dotyczących spalania, bo maszyna ma zbyt zróżnicowany charakter prac. Ma jednak swoje spostrzeżenia. - Miałem okazję pracować ciągnikiem innej marki, teoretycznie mocniejszym o 25 KM. Fakt, że mimo większej mocy zużywał mniej paliwa niż John Deere, ale nie miał tyle siły, co nasz ciągnik. Także na paliwie można zaoszczędzić, ale ciągnik nie ma tej mocy - zauważa.

Artykuł ukazał się w czerwcowym wydaniu miesięcznika "Farmer"