Pokaz innowacyjnego agregatu do uprawy gleby i siewu kukurydzy, który skonstruowali inżynierowie z Przemysłowego Instytutu Maszyn Rolniczych w Poznaniu – Sieć Badawcza Łukasiewicz, był tzw. „gwoździem programu” tegorocznych targów „Agrotechnika” w Bratoszewicach pod Łodzią.

Konstrukcja ta powstała w ramach projektu: „Niskonakładowy i bezpieczny dla środowiska system nawożenia i siewu kukurydzy”. Projekt ten zrealizowało konsorcjum złożone z: Przemysłowego Instytutu Maszyn Rolniczych w Poznaniu, Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa IUNG w Puławach, Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie, Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, Instytutu Nowych Syntez Chemicznych (INS) w Puławach i Grupy Azoty Zakłady Azotowe „Puławy” S.A. w Puławach.

Projekt pod nazwą „Azomais” sprowadza się ostatecznie do: uproszczonej uprawy gleby z jednoczesnym wysiewem nasion i zaopatrzeniem ich w nawóz zarówno na starcie, jak i w późniejszym okresie wegetacji. Zadaniem Państwowego Instytutu Maszyn Rolniczych było stworzenie maszyny, która takiemu zadaniu podoła. Pozostali konsorcjanci musieli po pierwsze opracować nawóz, który wolno i stopniowo uwalniając rozkładając się w glebie, będzie rośliny zaopatrywał w niezbędne składniki w późniejszych etapach wzrostu, a po drugie opracować technologię i przeprowadzić konieczne badania nowych rozwiązań. Pokazy w Łódzkim Ośrodku Doradztwa Rolniczego dowodzą, że wszyscy ze swych zadań się wywiązali.

Zaprezentowany w Bratoszewicach agregat to konstrukcja prototypowa, która jednak z bardzo zadowalającym skutkiem jest testowana od 5 lat na różnych polach doświadczalnych w kraju. Na pokazie w ramach targów „Agrotechnika” prezentował ją jeden z konstruktorów – mgr inż. Tomasz Szulc, kierownik Zakładu Rozwoju Konstrukcji Maszyn Rolniczych i Leśnych PIMR.

Jak przekonywał, agregat pozwala na jednoczesną pasową uprawę gleby, nawożenie i sianie nasion na uprawach szerokorzędowych, np. kukurydzy i buraków cukrowych. Jeden przejazd pokazanym na targach pod Łodzią zespołem maszyn zastąpić może 3 lub 4 tradycyjne zabiegi, zwykle stosowane w tych uprawach.

Na wspomniany zespół maszyn składał się ciągnik o mocy 150KM, agregat opracowany przez PIMR, oraz klasyczny siewnik. W Bratoszewicach obejrzeć mogliśmy w akcji z prototypowym agregatem ciągnik John Deere 6920 i siewnik Gaspardo.

Jak zapewnia Tomasz Szulc, wybór siewnika wynikał wyłącznie z faktu, że ten producent jako jedyny zaoferował „w pakiecie” napęd hydrauliczny. Wybór ciągnika, jak łatwo się domyśleć, również nie był w żaden sposób obligatoryjny. W zespole tym sam agregat odpowiada za właściwą uprawę gleby i aplikację nawozu „na potem”. Doczepiony za nim siewnik wysiewa zaś nasiona wraz z dawką startową nawozu dla roślin.

Agregat był konstruowany z myślą o dokładnej uprawie, ale i precyzyjnej aplikacji nawozu do gleby. Nawóz ten również stanowi innowację, bowiem ma formułę granulatu o średnicy 1 cm i został opracowany specjalnie dla tego projektu przez Instytut Nowych Syntez Chemicznych (INS) w Puławach i Grupy Azoty Zakłady Azotowe „Puławy”.

Granule powoli rozkładają się w glebie, stopniowo uwalniając składniki pokarmowe dla roślin. Wyzwaniem dla konstruktorów było stworzenie maszyny, która dostarczy ten nawóz w odpowiedniej dawce i na odpowiednią głębokość. Przeprowadzone w ramach projektu badania dowiodły, że optymalna głębokość dla drugiej dawki nawozu to przedział 20-25 cm. Na polu w Bratoszewicach agregat aplikował druga dawkę na głębokość 25 cm, zaś nasiona kukurydzy z dawką „na start” wędrowały na głębokość 5 cm.

Agregat tworzy w pierwszym rzędzie zespół kół kopiujących z tarczami, których zadaniem jest rozdrabnianie resztek pożniwnych. Idące za nimi samobieżne gwiazdy mają za zadanie rozgarniać te resztki i oczyszczać ścieżkę dla zębów, które zagłębiając się w glebie specjalnymi kanałami wewnątrz aplikują granule na pożądana głębokość. Kanały, którymi wędrują granule są zabezpieczone specjalnymi „kieszeniami”, które zapobiegają zapychaniu się wylotów glebą w czasie pracy. Zęby te wykonane są z trudnościeralnej stali typu hardox, znanej z budowy głęboszów.

Dalej za zębami mamy kolejne tarcze, odpowiedzialne za zamknięcie ścieżek w ziemi, a potem jeszcze wał rurowo-strunowy, odpowiedzialny za ugniatanie gleby. Za agregatem podąża zaś siewnik, który na płytszej głębokości umieszcza nasiona z dawką azotu na start.

-Jak udowodniły badania, rośliny w pierwszej fazie wzrostu korzystają ze składników znajdujących się najbliżej, a potem, gdy się ukorzenią, bez problemu znajdują kolejne źródło składników pokarmowych, zaaplikowane poniżej. Tym samym za jednym przejazdem mamy uprawione pole i obsiane pole, a rośliny zostają zaopatrzone właściwie na cały okres wegetacji. Oszczędności czasu, paliwa i pracy wynikające z tej technologii są więc oczywiste – przekonuje konstruktor agregatu.

-Ze względu na średnicę i ciężar granuli, nawóz aplikowany jest grawitacyjnie, a nie pneumatycznie. To rozwiązanie prostsze i bardziej oszczędne, bo w tym przypadku pneumatyka oznaczałaby dodatkowe koszty – wyjaśnia Tomasz Szulc.

-Podawanie nawozu jest jednak dostosowane do prędkości roboczej maszyny. W przyszłości granule prawdopodobnie znajdą się w biodegradowalnych osłonkach, które będą powoli rozkładać się w glebie uwalniając składniki. Wówczas będzie można myśleć także o innych rozwiązaniach aplikacji.

Jak się dowiedzieliśmy, prezentowany zestaw poruszał się z prędkością 12 km/h. W ciągu 1 godziny można nim uprawić i obsiać kukurydzą pole o powierzchni 2 ha. Pokazywany w Bratoszewicach agregat to maszyna 4-rzędowa o szerokości roboczej 3 m.

Zdaniem prof. Jana Szczepaniaka, zastępcy dyrektora ds. naukowych PIMR, takie gabaryty są optymalne w polskich warunkach. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by maszynę taką rozbudować do większej szerokości roboczej.

-Nasz agregat i innowacyjna technologia uprawy i siewu, spotkały się z bardzo dużym zainteresowaniem producentów maszyn rolniczych. Jesteśmy już po rozmowach z firmami, które są zainteresowane wdrożeniem tego rozwiązania do produkcji. Myślę, że agregaty takie zobaczymy już tej jesieni w ofercie jednego z czołowych producentów na targach rolniczych pod Poznaniem – zapowiada Jan Szczepaniak.

„Zastosowanie jednoczesnej pasowej uprawy gleby, nawożenia i siewu w porównaniu z uprawą tradycyjną zmniejsza energochłonność w wyniku ograniczenia zakresu spulchniania gleby i liczby przejazdów po polu; chroni glebę przed erozją i przesuszaniem dzięki mulczowi zgromadzonemu w międzyrzędziach; zapewnia zachowanie substancji organicznej i ciągłość życia biologicznego w profilu glebowym, dzięki pasowemu spulchnianiu gleby bez odwracania i pozostawieniu nieuprawionych międzyrzędzi; zapewnia dobre warunki do wzrostu roślin, dzięki głębokiemu spulchnianiu gleby i zlokalizowaniu nawozu w strefie ukorzenienia” – czytamy w materiałach promocyjnych, dotyczących pokazu w Bratoszewicach.