Mnie początkowo szokował widok broni na każdym kroku: czy to w kombajnie, na tylnych siedzeniach w pickupie, czy na stole w kuchni. Już pierwszego dnia mojego pobytu tutaj przekonałem się, dlaczego karabin zawsze musi być w zasięgu ręki. Podczas zbioru pszenicy, obserwowaliśmy mnóstwo szkód wyrządzonych przez dziki. W pewnym momencie z łanu wyłonił się jeden z nich. Travis momentalnie chwycił za broń, wybiegł z kabiny i oddał kilka strzałów w jego kierunku. Podobna sytuacja zdarzyła się kilkukrotnie. Myślę, że chyba każdy farmer w Teksasie ma co najmniej jeden egzemplarz broni w swoim arsenale. Żyje tutaj wiele drapieżników, które mogą okazać się groźne zarówno dla zwierząt hodowlanych, jak i dla ludzi.

Sam Travis jest bardzo dobrze przygotowany do walki z dzikami. Posiada 3 karabiny, 2 celowniki noktowizyjne, a także drona z kamerą termowizyjną, dzięki czemu w czasie nocnych polowań może precyzyjnie określić położenie intruzów.

Osoby, które nie mają styczności z dziką zwierzyną na co dzień również chętnie korzystają z prawa do posiadania broni. Wiele kobiet, z którymi rozmawiałem, twierdziło że posiada pistolety dla własnego bezpieczeństwa. Na strzelnicach również zaobserwowałem spore zainteresowanie entuzjastów tego sportu. Sam też nie ukrywam, że strzelanie sprawia mi ogromną frajdę.

Na własne oczy widziałem również, jak wygląda procedura zakupu broni. Gdy klient wybrał już egzemplarz dla siebie, został poproszony o prawo jazdy, za pomocą którego sprzedawca sprawdził, czy jego dane nie figurują na liście osób, które są z jakichś powodów wykluczony z możliwości dokonania zakupu. Po kilku sekundach pojawiła się pozytywna odpowiedź, a klient, po dokonaniu płatności wyszedł ze sklepu z okazałym karabinem.

A co Wy, Drodzy Czytelnicy, myślicie na temat swobodnego dostępu do broni?