Mniejsze zainteresowanie serwisem może powodować przestoje w punktach dilerskich, a na to przedsiębiorcy nie mogą sobie pozwolić, więc robią wszystko, by zachęcić rolników do odwiedzin. Ciekawą propozycję przedstawiła nam firma Premium Trade, która jest jednym z dilerów marki John Deere. – Dla rolników przygotowaliśmy trzy propozycje – mówi nam Piotr Wisełka, kierownik serwisu. – Do końca grudnia dajemy 10 procent zniżki na czynności i usługi serwisowe. Istnieje u nas także możliwość skorzystania z serwisu mobilnego. W tym przypadku najpierw ustalamy przez telefon, z jaką usterką mamy do czynienia. Naprawiamy maszyny od lat, mamy ogromne doświadczenie, więc czasem wystarczy nam ogólna charakterystyka problemu i informacja, o który model chodzi.
W przypadku pomocy mobilnej klient musi się dodatkowo liczyć z kosztami za nasz dojazd. – A co jeśli naprawa wymaga większego nakładu pracy? – dopytujemy. – Wówczas do klienta przyjeżdżamy samochodem z przyczepą i bierzemy przykładowo traktor ze sobą. Ta usługa w styczniu będzie o 50 proc. tańsza. To nie koniec szerokiego wachlarza ofert. Do końca stycznia każdy, kto będzie chciał skorzystać z usługi serwisowej, za symboliczną złotówkę może wybrać usługę diagnostyki komputerowej. Dodajmy, że koszt podstawowej diagnostyki na rynku wynosi średnio 100 zł. O promocyjnej, zimowej ofercie mówi również Krzysztof Laszuk z Agrotechniki. – W okresie zimowym mamy na przykład dodatkowe oferty rabatowe na części, które są oferowane odgórnie przez Johna Deere’a. Chcemy zachęcić rolników i dać im możliwość wykonania serwisu wcześniej, a nie „za pięć dwunasta”, kiedy nie ma rabatów na części a serwisanci są mocno zajęci. Jesteśmy w stanie wygenerować rabaty na części do kombajnów, pras i ciągników sięgające nawet 17 procent ceny wyjściowej – przekonuje. Standardowo za godzinę pracy serwisanta w Agrotechnice trzeba zapłacić 150 zł brutto przy dojeździe do gospodarstwa, 120 zł – jeśli maszyna zostanie dostarczona do serwisu firmy. Ceny zimą są do indywidualnych negocjacji.
ZIMOWA OFERTA KUSI
Jednak ofert jest teraz całe mnóstwo. Najczęściej można usłyszeć o darmowej usłudze przeglądu w zamian za zapłatę za nowe, niezbędne do wymiany części. Taką ofertę ma między innymi Tech-Kom. Jak się okazuje, ta bardzo klarowna propozycja ma wielu zwolenników. – To jest dla mnie najbardziej transparentne, bo przecież wiem, ile kosztują narzędzia czy olej do ciągnika. Tutaj nie sposób przepłacić – mówi pan Andrzej Błażejewski z Michałowic. Jednak inni przedsiębiorcy wychodzą z założenia, że do rolników bardziej przemawiają upusty. Za robociznę i części zapłacimy 10 proc. mniej w firmie AgroSerwis z Krotoszyna. Identyczny upust można otrzymać w Pol-Strautmannie. Z kolei w firmie Świerkot, która jest dilerem Claasa, na serwis i narzędzia oferowane jest 15-20 proc. zniżki. Oferta jest ważna do końca marca. Warto wspomnieć też o promocji Johna Deere’a o nazwie Expert Check. W ramach tej oferty do rolników rozsyłane są oferty taniego przeglądu maszyn. Decydując się na nią, rolnik może na przykład za 49 zł mieć skontrolowany przez serwisanta ciągnik (40 punktów kontrolnych), a za 99 zł kombajn (180 punków), sieczkarnię (170 punktów) lub opryskiwacz (260 punków). Jeśli okaże się, że coś jest do naprawy, robi się wycenę, a przy wczesnym zamówieniu części właściciel maszyny może kupić je z rabatem, który może sięgać nawet 20 proc.
Typowa usługa serwisowa ciągnika trwa zazwyczaj od 2 do 3 godzin. Serwisant w pierwszej kolejności przeprowadza przegląd zgłoszonej maszyny zgodnie z listą serwisową. Punkt po punkcie ocenia jej stan i sprawdza, co należy naprawić lub wymienić. Na koniec określa koszty naprawy. Cena przeglądu w zależności od maszyny jest zróżnicowana. Mocno ją uśredniając, za usługę serwisową w ciągniku, który przepracował 1000 mth, a więc przy tzw. dużym przeglądzie, trzeba zapłacić około 2000-3000 zł, choć w przypadku bardziej zaawansowanych rozwiązań cena może przekroczyć 5000 zł. Obejmuje ona m.in. wymianę filtrów i olejów: przekładniowego, silnikowego i w mostach napędowych, filtrów powietrza, nasmarowanie łożysk cięgieł dolnych i osi tylnej oraz sprawdzenie przewodów masowych i kilka innych pozycji.
Niestety, niewiele firm zgadza się na odroczenia spłaty za serwis. – Podchodzimy do tego bardzo indywidualnie. Generalnie się na to nie godzimy, no chyba że znamy klienta dłużej i wiemy, że w najbliższym czasie możemy spodziewać się jakiejś większej transakcji – powtarza większość dilerów. Szkoda, bo dla większości przełożenie spłaty może stanowić największą zachętę. – Mam 5-letnią Valtrę i wiem, że na wiosnę będę musiał wydać kilka tysięcy złotych na naprawę usterki. Fajnie by było skorzystać z zimowej oferty, ale nie dostałem jeszcze dopłat czy choćby zaliczki z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. A pamiętajmy, że grudzień to finansowo ciężki okres dla każdego, nie tylko rolnika – mówi Damian Jędrzejewski z Kolonii Pustać w Nowogardzie.
BYWAJĄ TEŻ KOLEJKI…
Jak się okazuje nie wszyscy muszą kusić ofertami. Wśród kilkudziesięciu firm dilerskich napotkaliśmy też i na takie, które nie narzekają na brak zainteresowania. Mają ręce pełne roboty. Jedną z nich jest Zetor. Firma znajduje się w czołówce sprzedaży ciągników. – Traktorów sprzedaliśmy w tym roku sporo, więc jest ich wiele w obsłudze – chwali się Robert Szewczyk z Zetor Polska. – Zainteresowanie serwisem jest ogromne – dodaje. Sprawdziliśmy to. Zadzwoniliśmy do jednego z dilerów i usłyszeliśmy, że pierwszy wolny termin, na który można się umówić, to dopiero połowa stycznia. Jednak warto przy tym dodać, że zapełniony kalendarz w przypadku tej znanej czeskiej marki wynika m.in. z faktu, że do serwisu coraz częściej zgłaszane są starsze modele Zetora, które wymagają nieporównywalnie większego nakładu pracy. Potwierdza to Robert Szewczyk. – Klienci przyprowadzają nam stare ciągniki, które wymagają zdecydowanie więcej pracy. Na dodatek mamy z nimi sporo problemu, zwłaszcza ze względu na części, co wiąże się też z opłacalnością ich naprawy. Czasem w ogóle nie opłaca się tego robić. Z nowymi maszynami jest zupełnie inaczej. Prace regeneracyjne polegają zazwyczaj na wymianie oleju i filtrów.
Z kolei w firmie Sobol Agro, która jest dilerem Claasa, serwisanci mają teraz ręce pełne roboty przy kombajnach. Potwierdza to Michał Namysław, koordynator do spraw serwisu w firmie Sobol Agro. – Teraz robimy serwis maszyn żniwnych, głównie kombajnów. Przy przeglądzie trzymamy się pewnego schematu. W zależności od modelu i przepracowanych motogodzin specjalny system generuje nam listę czynności, które musimy zrobić. O promocjach na wymianę filtrów układu hydraulicznego czy paliwowych firma informuje swoich klientów listownie. Przy okazji Szymon Sasinowski, który jest dyrektorem operacyjnym w firmie Sobol-Agro, przestrzega swoich klientów przed korzystaniem z trefnych warsztatów. – Problemem są wciąż stereotypy. Wiele osób myśli, że skoro nasz serwis jest autoryzowany, to na pewno będzie drogo. Często bywa tak, że maszyny zaprowadzają do jakiegoś mechanika, który ma warsztat w przysłowiowej stodole. Każdy na początku stara się naprawiać usterki na swój sposób, byleby było taniej. Jeżeli się to nie udaje i coś znowu się psuje, to dopiero przyjeżdżają do serwisu fabrycznego.
Spore obłożenie jeszcze przed świętami jest także w Pronarze. – To był dobry rok. Sprzedaliśmy sporo maszyn, przez to ruch też jest większy – mówi Robert Snarski z Pronaru. – Spośród wszystkich serwisowanych u nas maszyn większość stanowią te będące jeszcze na gwarancji. W przypadku pozostałych mamy do czynienia z niewielkimi usterkami. W żaden szczególny sposób nie musimy namawiać klientów do serwisu, bo sami sobie o nas przypominają. Dopasowujemy się do ich oczekiwań. Często proszą nas, byśmy do nich przyjechali, ale bywa i tak, że sami nas odwiedzają.
Jak przyznają serwisanci, na przegląd dużo częściej zapraszani są do przedsiębiorstw czy spółek rolnych niż do indywidualnych gospodarstw. Praca i podejście ludzi też zdecydowanie się różnią. – Wbrew obiegowemu poglądowi, który często można usłyszeć na wsi, pracownicy zatrudnieni w przedsiębiorstwach rolnych bardzo dbają o sprzęt. Podchodzą do przeglądu bardzo profesjonalnie. Przed naszym przyjazdem często dostajemy na e-maila plik zdjęć i garść informacji dotyczących np. tego, ile maszyna przepracowała, co jest z nią nie tak i z czego może to wynikać. Z kolei w małych gospodarstwach użytkownicy maszyn bardzo patrzą nam na ręce. To dziwne, bo czasy, kiedy wykręcało się coś z maszyny, już dawno minęły. Poza tym jesteśmy autoryzowanym serwisem i takie rzeczy już się nie dzieją – mówi jeden z przedstawicieli firmy dilerskiej.
PROSTSZE MASZYNY – SERWIS WE WŁASNYM ZAKRESIE
Ciekawym spostrzeżeniem dotyczącym maszyn zgłaszanych do serwisu podzielił się z nami także Przemysław Laskowski z Tech-Komu. – Z doświadczenia wiem, że rolnicy robią te przeglądy głównie przy kombajnach zbożowych. To dla mnie trochę dziwne. Przecież wiosną ważniejszy jest sprawny opryskiwacz czy siewnik niż kombajn zbożowy.
Czy tak jest? Sprawdziliśmy w śląskiej firmie Świerkot, która w swojej ofercie ma produkty m.in. takich firm, jak: Kuhn, Horsch, Claas czy Maandam. Na próżno w warsztacie szukać maszyn uprawowych. Serwisowane są kombajny i ciągniki. – Kuhna sprzedajemy już od około 7 lat i w nim wielkich przeglądów się nie robi. Wymieniamy tylko proste elementy eksploatacyjne. Zazwyczaj rolnicy sami kupują części i naprawiają tego typu sprzęt. Do klientów podchodzimy bardzo indywidualnie, zachęcamy promocjami, a wysokość rabatów jest zależna od stopnia wymiany części. Zgłaszają się jednak nieliczni – powiedział nam Marcin Cepok, kierownik serwisu firmy Świerkot. Jego opinię potwierdza także Marcin Łapczyński z serwisu Pottingera. – Około 90 proc. klientów przeglądy i naprawy wykonuje na własną rękę – zauważa Łapczyński. Zazwyczaj wymieniane są dłuta, lemiesze, odkładnie oraz talerze w bronach. Serwis w przypadku maszyn uprawowych trwa do 3 godzin. Zaczyna się od smarowania wszystkich punktów smarnych, wymiany oleju w przekładniach i podzespołach, w których występuje. Sprzęt sprawdzany jest również pod względem pęknięć i korozji.
Warto pamiętać o tym, że sam serwis nie może wykluczyć wszystkich przykrych niespodzianek na wiosnę. – Często po dokładnym serwisie rolnik bierze plandekę i zadowolony nakrywa nią maszynę. Niewiele osób wie, że jest to bardzo szkodliwe. Wówczas wilgoć nie ma ujścia i osiada na elementach maszyny. W efekcie może dojść do zaśniedzenia styków w instalacji elektrycznej – mówi Andrzej Arabski, serwisant z blisko 30-letnim doświadczeniem. Poza tym warto pamiętać o odpowiednim ustawieniu maszyny na klockach i podpórkach, które odciążą opony.
USŁUGI SERWISOWE CORAZ BARDZIEJ POPULARNE
Wbrew pozorom liczba rolników korzystających z usług serwisantów z roku na rok rośnie. Ich świadomość jest coraz większa, a korzystanie z usług w autoryzowanym punkcie można porównać z... wymianą kwalifikowanego materiału siewnego. Przecież jeszcze kilka lat temu mówiło się, że nie warto przepłacać, bo każdy sam potrafi zaprawiać ziarno. Wystarczyło, że jeden sąsiad kupił kwalifikat, miał lepszy zbiór, a pozostali rolnicy szybko zmieniali swoje zdanie. Tak jest i z serwisami, którzy do tego wystawiają gwarancję na usługi i części. Ceny też nie są wygórowane – kończy pan Andrzej.
Komentarze