Rozpylacze tradycyjne czy ceramiczne, popularne czy markowe, antyznoszeniowe czy eżektorowe – takie pytania zadają sobie rolnicy u progu sezonu. Niezależnie od tego, jaki rodzaj i markę rozpylaczy zastosuje się w opryskiwaczu, trzeba pamiętać o ich okresowej kontroli. Prędzej czy później ulegną one bowiem rozkalibrowaniu.
Deformacje otworu wypływowego rozpylaczy, powstające z biegiem czasu na skutek normalnej eksploatacji, zmniejszają ich żywotność. Powodują one rozkalibrowanie rozpylacza, którego wydatek i kąt wypływu cieczy nieraz znacznie odbiegają od normy. Zdaniem naukowców prowadzących badania trwałości rozpylaczy w Przemysłowym Instytucie Maszyn Rolniczych w Poznaniu, nie jest możliwe określenie zużycia rozpylaczy podczas pracy, czyli w sezonie oprysków, a dopiero po jego zakończeniu. Badania takie prowadzone są w laboratoriach, co pozwala na rzetelną porównawczą ocenę różnych produktów w tych samych warunkach.
Taniej i bezpieczniej
Badania tego typu prowadzi PIMR we współpracy z Głównym Inspektoratem Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, w ramach realizacji ustawy o ochronie roślin uprawnych. – Konieczne jest prowadzenie takich badań w warunkach laboratoryjnych - uważa Bolesław Sobkowiak z poznańskiego PIMR-u – dzięki temu możliwe jest określenie średniego czasu zużycia rozpylacza i przybliżenie użytkownikom terminu jego wymiany na nowy.
Stacje Kontroli Opryskiwaczy prowadzą atestację maszyn i wymianę dysz. Każde urządzenie opryskujące musi być poddane takiemu badaniu co trzy lata, jednak bezpieczniej jest sprawdzać sprzęt, a szczególnie rozpylacze, przed każdym sezonem. Tak jest po prostu taniej i bezpieczniej dla środowiska. Rolnikom zdarza się zapominać o skontrolowaniu i wymianie tej drobnej części opryskiwacza, będącej w istocie kluczem do udanych oprysków i dorodnych plonów. Niejednokrotnie to właśnie zużyte dysze, z rozkalibrowanym otworem wypływowym, były przyczyną zniszczenia plantacji i zanieczyszczenia środowiska.
Podobnie rzecz się ma z nie zawsze słusznym wyborem rozpylaczy antyznoszeniowych i eżektorowych. - Wiadomo, że stosowanie nowoczesnych rozpylaczy pozwala bezpiecznie opryskiwać nawet przy silniejszym wietrze, jednak w miarę możliwości należy to ograniczać, stosując rozpylacze konwencjonalne w korzystniejszych warunkach pogodowych - uważa dr Zbigniew Czaczyk z Instytutu Inżynierii Rolniczej AR w Poznaniu. – Z dużą wnikliwością określa się śladowe ilości preparatu zniesionego na 100 metrów od plantacji, a pomija zagadnienie osiadania substancji aktywnej w międzyrzędziach, gdzie stężenie jej jest znacząco wyższe, a tym samym zagrożenie dla środowiska ewidentne.
Teraz ceramika
Ostatnio kuszącą propozycją dla rolników są rozpylacze z wkładką ceramiczną. Jak dotąd decydowali się na nie tylko nieliczni gospodarze, być może ze względu na wciąż stosunkowo wysoką cenę. Okazuje się jednak, że to już przeszłość. Rozpylacze z wkładką ceramiczną są bowiem niewiele droższe od tradycyjnych. Warto zatem przyjrzeć się produktom dostępnym w każdej Stacji Kontroli Opryskiwaczy i porównać parametry najczęściej używanych rozpylaczy (o standardowych rozmiarach 02, 03 i 04) i ich ceny. Rozpylacze z wkładką ceramiczną mają w porównaniu do tradycyjnych niezaprzeczalną zaletę: po sezonie pracy ulegają niewielkiemu rozkalibrowaniu (wykres), więc ich żywotność jest kilkakrotnie dłuższa od dysz popularnych. Inwestycja z pewnością się zwróci. Czyżby więc idealne rozpylacze dla wszystkich?
- Jestem innego zdania - polemizuje Jan Bott, przedstawiciel firmy ALBUZ, producenta rozpylaczy ceramicznych(!)– Uważam, że rolnicy uprawiający kilka czy kilkanaście hektarów nadal powinni korzystać z dysz tradycyjnych. Przy niewielkich gospodarstwach rolnicy nie powinni czekać na zwrot inwestycji na przykład pięć lat. To im się nie opłaci. Mogą się zaopatrywać w rozpylacze dobre, ale tańsze, polskie. Natomiast właściciele dużych areałów nie powinni się wahać z decyzją, bo dla nich inwestycja w ceramikę zwróci się w sezonie kilkukrotnie.
Niezależnie od rodzaju rozpylaczy rolnikom należy doradzać stosowanie końcówek produkowanych przez markowe firmy. Dlaczego? Bo koncerny mają doskonale wyposażone laboratoria, gdzie każdy lub niemal każdy produkt poddawany jest testom jakościowym. Gwarantowana jakość ma jednak odbicie w wyższej cenie. O wyborze produktu nie powinny stanowić sama (niska) cena lub sama jakość, lecz relacja ceny do jakości.
Wykorzystano materiały z dorocznych konferencji poświęconych racjonalnym technikom ochrony roślin, odbywających się w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach.
Źródło: "Farmer" 04/2006
Komentarze