Co ciekawe, ciągniki Belarus są niemal w całości produkowane z części pochodzących z własnej produkcji. Jak zapewnia importer tych maszyn, firma MTZ Belarus Traktor, która dostarczyła nam ciągniki na testy za pośrednictwem swojego autoryzowanego dealera z woj. lubelskiego - firmy Agrotrade z Parczewa, ok. 95 proc. z nich pochodzi z Mińskiej Fabryki Traktorów (MTZ). Do nielicznych podzespołów produkowanych poza granicami Białorusi należą m.in. rozruszniki Mahle (Niemcy) i pompy Motorpal (Czechy). Jakie są nasze wrażenia z pracy ciągnikami z Mińska?
SILNIK - MOCNY PUNKT CIĄGNIKÓW
Obydwa ciągniki zostały wyposażone w te same 6-cylindrowe, turbodoładowane jednostki napędowe o pojemności 7,1 l. Jedyne różnice polegają na tym, że model 1221.2 w przeciwieństwie do modelu 1221.3 nie został wyposażony w chłodnicę powietrza doładowującego (intercooler), a pompa paliwowa nie ma dodatkowego modułu rozruchu. Oba silniki dysponują mocą 136 KM i maksymalnym momentem obrotowym na poziomie 500 Nm, osiąganym przy stosunkowo niskiej prędkości obrotowej silnika - 1400 obr./min. Trzeba przyznać, że silnik jest mocnym punktem ciągników. Żwawo wkręca się na obroty, a jego dobra charakterystyka powoduje, że nawet przy niższych prędkościach obrotowych podczas pracy z maszynami towarzyszącymi trudno go "zdusić".
Ciągniki testowaliśmy z dwoma maszynami. O ile pierwsza z nich, kosiarka dyskowa Massey-Ferguson GD 306 TL o szerokości roboczej 3 m, może nie stanowić dla niemalże 140-konnego ciągnika wielkiego wyzwania, o tyle zmiennokomorowa prasa John Deere V451 M z załączonym rotorem tnącym jest już bardziej wymagającą maszyną, której jednak ciągniki bez trudu sprostały. Zasilanie silnika paliwem realizowane jest przez wielotłoczkową pompę rzędową. Zastrzeżenia można mieć jedynie do regulatora rozruchu w modelu 1221.3, który wpływa pozytywnie na obniżenie emisji spalin, ale silnik - nawet ciepły - potrzebował znacznie więcej czasu na rozruch (2-3 s), niż miało to miejsce w modelu 1221.2, który odpala na "dotyk".

NIEDOPRACOWANA PRZEKŁADNIA
Przekładnia ciągników Belarus 1221.2 i 1221.3 oferuje 16 przełożeń do przodu i 8 do tyłu. Do jej obsługi służą dwie dźwignie: pierwsza - wysoka - służy do przełączania 4 zsynchronizowanych biegów głównych, drugą zaś steruje się grupami biegów i reduktorem. Do dyspozycji mamy 4 grupy biegów do przodu, a 2 grupy biegów wstecznych odpowiadają prędkością 1. i 2. grupie biegów do przodu. Podczas testu nie mieliśmy większych zastrzeżeń do zestopniowania przekładni; liczba biegów wystarcza, aby znaleźć odpowiednie przełożenie praktycznie do każdego rodzaju wykonywanej pracy. Nieco gorzej może wyglądać sytuacja, kiedy np. w pracach polowych chcemy zmienić bieg na wyższy i wymaga to zmiany grupy biegów; trudno liczyć na to, że czynność uda się wykonać bez zatrzymania ciągnika. Analogiczna sytuacja może zaistnieć w transporcie, kiedy ruszamy z ciężkim ładunkiem. Moment obrotowy na jedynce w najszybszej grupie biegów może się okazać za słaby, a przełączając na niższy zakres, problematyczna może okazać się zmiana grupy biegów na najszybszą.
Trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do działania dźwigni biegów głównych. Te są synchronizowane, wchodzą łatwo i dość precyzyjnie, chociaż długa dźwignia przekładni wymaga ruchów operatora w dość szerokim zakresie. Nieco inaczej jest w przypadku zmiany grup biegów i zakresów reduktora. Tutaj w początkowej fazie jazd Belarusami mieliśmy pewne problemy ze znalezieniem miejsca "wbicia" biegów. Te zresztą wchodzą dość ciężko i często z charakterystycznym zgrzytem. Z biegiem czasu sytuacja wyglądała coraz lepiej, co potwierdza obiegową opinię, że w ciągnikach z Mińska zmiany biegów trzeba się po prostu nauczyć. Przekładnia ciągników pozwala na osiągnięcie maksymalnej prędkości na poziomie 36 km/h, a więc umożliwia dość efektywne wykorzystanie ciągnika do prac transportowych, chociaż na przełożenie pozwalające na osiągnięcie maksymalnej prędkości przy zredukowanych obrotach silnika nie ma co liczyć.
Zastanowiło nas, dlaczego testowane ciągniki nie dysponują przekładnią nawrotną? Jak dowiedzieliśmy się od importera, MTZ dysponuje taką przekładnią, jednak ciągniki w nią wyposażone pojawiają się na rynku sporadycznie. Tłumaczone jest to redukcją kosztów produkcji, a to przecież cena jest głównym orężem białoruskiej marki na rynku. Można to też wyjaśniać uwarunkowaniami rynków wschodnich będących największym rynkiem zbytu dla białoruskiego producenta, gdzie użytkownicy tych ciągników pracują raczej na dużych areałach i brak rewersu nie jest tam aż tak istotnym problemem.
Na plus zasługuje sposób załączania przedniego napędu i centralnej blokady mechanizmu różnicowego. Obydwie funkcje załączane są za pomocą przycisków ulokowanych na panelu po prawej stronie i realizowane są elektrohydraulicznie. Mamy tutaj do wyboru trzy opcje: może być on wyłączony, włączony na stałe (blokada mechanizmu różnicowego) lub pracować w trybie automatycznym. Wówczas po przekroczeniu przez tylne koła poślizgu o ok. 5 proc. napęd załączany jest automatycznie i rozłączany na uwrociach.
DWUZAKRESOWY WOM
WOM ciągnika oferuje dwie prędkości: 540 i 1000 obr./min, ale zmiana tych zakresów jest dość skomplikowana. Nie da się jej wykonać z kabiny, tylko z lewej strony pod kabiną ciągnika, przestawiając nieporęczną dźwignię zabezpieczoną dodatkowo śrubą. Zmieniając obroty WOM na zakres 1000 obr./min, powinno się też odwrócić końcówkę wałka z gęstym frezem.
Operator ma też możliwość wyboru obrotów zależnych od prędkości jazdy, a to włącza się już dźwignią umiejscowioną z lewej strony fotela kierowcy. Samo załączanie wałka odbioru mocy odbywa się hydraulicznie niewielką dźwignią znajdującą się na prawym panelu. Czynność nie wymaga żadnego wysiłku, WOM załącza się łatwo, choć przydałby się "miękki start". Brak takiej funkcji powoduje dość znaczne chwilowe przeciążenie podczas rozruchu maszyn. Warto w tym miejscu rozwiać obawy potencjalnych użytkowników o sposób napędu WOM, który jest przenoszony przez sprzęgło tarczowe, nie zaś taśmowo, jak w mniejszych modelach ciągników marki Belarus.
UKŁAD HYDRAULICZNY
Ciągniki wyposażono w pompę hydrauliczną dysponującą wydatkiem na poziomie 56 l/min. Taka wartość raczej nie robi wielkiego wrażenia, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę klasę mocy ciągnika. Warto jednak zaznaczyć, że wydatek ten jest w całości do dyspozycji maszyn towarzyszących; wspomaganie układu kierowniczego realizowane jest przez oddzielną pompę o wydatku 15 l/min. Trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do działania układu. Ciągnik dobrze radził sobie z obsługą hydraulicznych elementów prasy rolującej - szybko i sprawnie otwierając klapę prasy John Deere V 451M.
Udźwig tylnego podnośnika nie robi piorunującego wrażenia - to 4,5 t. Sterowany jest mechanicznie za pośrednictwem dźwigni znajdujących się na panelu po prawej stronie. To, czego brakuje w ciągniku w kontekście wygodnej obsługi, to brak dźwigni, które pozwalałyby sterować podnośnikiem z pozycji podczepianej maszyny. Niemal za każdym razem do podczepienia osprzętu na trójpunktowym układzie zawieszenia potrzebna jest druga osoba. Na minus należy także zaliczyć brak haków; ramiona zakończone są zaczepami kulowymi. Nieco zastrzeżeń budzi też umiejscowienie wyjść hydraulicznych, które naszym zdaniem znajdują się zbyt blisko ramion tylnego TUZ. Szybkozłącza hydrauliczne są dostępne w 4 parach: po dwie z tyłu i po jednej z lewej i prawej strony ciągnika przed kabiną. Z tyłu znajduje się również gniazdo wolnego spływu.
ERGONOMIA I KOMFORT PRACY
Chociaż ciągniki nie zostały wyposażone w wiele elementów poprawiających komfort pracy, z jakimi mamy do czynienia w ciągnikach chociażby zachodnich producentów w tej klasie mocy, to praca nimi nie była specjalnie uciążliwa. Amortyzowany, welurowy fotel jest dość komfortowy i mimo braku pneumatycznej amortyzacji i sztywno zawieszonej kabiny (na silentblokach) całkiem nieźle radzi sobie z niwelowaniem wstrząsów powodowanych jazdą po nierównościach. Subiektywnie można stwierdzić, że poziom hałasu odbiega od osiągów ciągników zachodniej konkurencji, dlatego warto doposażyć ciągnik w opcjonalny układ klimatyzacji, aby unikać otwierania szyb czy drzwi. Wówczas hałas w kabinie jest już na dość niskim poziomie.
Jeśli chodzi o umiejscowienie dźwigni służących do sterowania poszczególnymi funkcjami ciągników, to jest całkiem nieźle; większość z nich znajduje się z prawej strony fotela operatora. Jedynie dźwignie do obsługi hydrauliki zewnętrznej umiejscowione są po prawej stronie kolumny kierownicy, jednak nimi również steruje się całkiem wygodnie. Ponadto do dyspozycji operator ma m.in. dwubiegową wycieraczkę, radio, oświetlenie kabinowe i oświetlenie robocze na zewnątrz kabiny. Nieco zastrzeżeń można mieć do działania wspomagania układu kierowniczego - działa dość ciężko, chociaż precyzyjnie. Ponadto na plus trzeba zaliczyć nadspodziewanie dobrą zwrotność ciągników.
PODSUMOWANIE
Testowane Belarusy nie oferują takiego komfortu pracy, jak maszyny zachodnich producentów. Z pewnością mile widziane byłyby w nich takie elementy, jak chociażby amortyzowana kabina czy przekładnia z rewersem. Sporo zastrzeżeń można mieć też do jakości i precyzji wykonania niektórych detali. Jednak w tym miejscu dochodzimy do największej zalety ciągników, a mianowicie ceny. Za model 1221.2 należy zapłacić 167 500 zł brutto, zaś za model 1221.3 - 175 000 zł brutto. To bardzo dobry stosunek ceny do mocy. Do tego dochodzą niskie koszty eksploatacji; przykładowo koszt wszystkich filtrów to wydatek rzędu 100-150 zł. Tanie są też inne części zamienne, a ze względu na prostą konstrukcję większość napraw można przeprowadzić we własnym zakresie. Masywna konstrukcja, duży silnik o wysokiej kulturze pracy, sprawdzony, choć toporny układ przeniesienia napędu - to elementy, które rzutują na wysoką żywotność maszyn. Jeśli zatem ktoś potrzebuje mocnego ciągnika, przedkładając niską cenę zakupu i tanie koszty eksploatacji nad komfort, nie planując zbyt intensywnego wykorzystania ciągników i współpracy z mocno wymagającymi maszynami (np. pod względem hydrauliki), ciągniki Belarus 1221.3 i 1221.2 mogą być dobrym i na pewno racjonalnym wyborem.
Komentarze